Boliwia: Altiplano - Cochabamba - La Paz - Andy

Altiplano

Witam wszystkich,

dziwny jakiś ten wyjazd bo 3 z 4 e-maili pisze w tej samej kafejce w La Paz. No ale tak to trochę jest, że dużo w tej Boliwii się wokół La Paz kręci. Choć może jednak bardziej to my się tu kręciliśmy. Kręciliśmy bo Maja już niestety w stronę Polski wyruszyła, a ja za 2 godziny uciekam na południe do Cochabamby. W sumie nadal w górach, ale już trochę będzie chyba inaczej. Dlatego trzeba by trzy słowa napisać. Miało być o Boliwii jako takiej, jednak ponieważ wciąż nie poznana to będzie bardziej o La Paz, jego biedniejszym sąsiedzie El Alto, wyżynie Altiplano i górach czyli Cordillera Real. No to po kolei....

boliwia la paz mapa Mapa naszej podróży

Hmm w sumie musiałbym zacząć w miejscu, gdzie kończył się drugi e-mail czyli na przejściu granicznym z Peru do Boliwii, albo nawet ze sto km wcześniej. Coś tam wtedy marudziłem, że szaro, szaro i szaro. No i tak było, ale sprawa wygląda tak, że jak się wjedzie już na pewna wysokość (około 4000m) to te cale szare, górzyste pustynie Peru zaczynają się spłaszczać i zazieleniać. Wjeżdżamy na Altiplano - płaska wyżyna bądź co bądź z odrobiną zieleni, lamami, alpakami oraz od czasu do czasu włochatymi krowami i świniami równie włochatymi co by im zimno nie było. Zazielenia się bo i na tej wysokości zaczyna trochę padać. Czy jest to teren uroczy to tam nie wiem, na pewno coś w sobie ma – lamy, płaski teren i ogromne (6000m) góry na horyzoncie. Przypuszczam ze nawet trochę podobny do Tybetu, tylko że nie ma tu buddyjskich świątyń. Czy tu jest pięknie, to tak jak mówię nie wiem, ale wiem jedno, wiem że tu jest cholernie ciężko żyć.

Po pierwsze rozrzedzone powietrze, które wpływa nie tylko na nas. Może tubylców głowa nie boli, ale na pewno wolniej się ruszają (z ciekawostek doczytałem się, że maja więcej krwinek czerwonych niż my nizinni ludzie, przez co ich serce to tak naprawdę przepompowuje raczej olej niż wodę.... raczej nie wskazane stresy bo zawal zaraz, zaraz). Po drugie, trochę się zazielenia no ale żebyśmy mówili o super płodnych ziemiach to bym nie przesadzał, dlatego próbują wykorzystać każdy kawałek ziemi. Do tego latem (czyli teraz) temperatura to tak skacze od 5st. do 25st. C. Nawet nie chce myśleć co się tu dzieje zimą, a w żadnym domu nie ma ogrzewania!! A co tam ogrzewania, zdecydowana większość chat na wyżynie Altiplano (przynajmniej po stronie boliwijskiej) zbudowana jest z gliny. I z oknami to tez jest raczej słabo - najwyżej cienka szybka. Jeżeli chodzi o elektryczność lub bieżącą wodę to raczej zdecydowany luksus.

ameryka południowa boliwia zdjecia z podróży Boliwia

W tych warunkach od blisko dwóch milenium żyją sobie ludy Aymara. Pisze o tych warunkach, bo jakby na to nie patrzeć od blisko 1000 lat się praktycznie w ich życiu nic nie zmieniło. Najwyżej się pogorszyło. Byli Inkowie, przyszli Hiszpanie, a potem południowopolski amerykańsko urodzeni spadkobiercy Hiszpanów przejęli kontrolę, wyciągnęli wszystko co się da, ale nikt z nich się tu nie osiedlił. Nikt nie próbował pomagać, lub rozwiązywać problemów ludzi z Altiplano. Jedyne co robili to pobierali daniny w przypadku Inków (których się mimo wszytko ceni) lub wykorzystywali w kopalniach w przypadku kolejnych kolonizatorów. Najlepszym dowodem niech będzie to, że jeszcze przed Inkami, gdy tutejszym terenem rządzili Indianie Titikaka, z którymi się Aymara utożsamiają, zbiory z hektara były 4 razy większe niż dziś w XXI wieku! heh... teraz naukowcy próbują wykombinować jak to oni robili...

ameryka południowa boliwia zdjecia z podróży Boliwia

Zatem, aby tu żyć raczej trzeba być twardym. W związku z czym ludzie tu nie są tak otwarci jak choćby w Peru (nie mówiąc o Meksyku). Powiem szczerze, Indianek tutejszych - czyli dostojnych dość utytych pań chodzących w sukniach składających się z pięciu warstw i męskich melonikach to się trochę boje (http://nimg.sulekha.com/business/original700/bolivia-mine-takeover-2009-9-26-14-41-15.jpg). Bo uśmiechu na ich twarzy to się tak przez pierwsze kilka dni nie zobaczy (pierwszy raz zobaczyliśmy jak jednej z nich spadł w minibusie melonik wprost na moje kolana). Nie są otwarci, ale kłamstwem jest, że nie są mili. Trzeba mieć do nich podejście. Zawsze zacząć od buenos dias i perdona senora, a wtedy zawsze są pomocni. Twardzi ludzie starej daty. Potem już jest łatwiej. Ale rozumiem, że niektórym (a słyszałem sporo takich głosów w tym i od Kolumbijczyków czy Polaków) się w Boliwii nie spodobało. Przy czym chyba nie do końca się starali.

My jednak mieliśmy łatwiej. Zostaliśmy tak przywitani, że zaraz się nam spodobało. No bo co tu powiedzieć, jak na nasz przyjazd do La Paz 3,5 godzinną mowę huknął nie kto inny jak sam Evo Morales. Rożne są o nim glosy i może ekonomistą największym nie jest, ale jakby nie było pierwszy władca pochodzenia Indiańskiego od 500 lat. I pierwszy który się zajmuje problemami ludzi z Altiplano. A jak i taki władca to i tak stolica go wita. Podczas gdy Don Evo dawał mowę w parlamencie, na ulicach La Paz tańczyli Indianie ze wszystkich możliwych regionów. Poprzebierani we wszystkie możliwe kolory. I kurde jak fiesta to fiesta, większość z tych Indian z browarem w reku i nawet panie w sukniach i melonikach nie takie straszne.

A potem... heh La Paz śmieszne miasto. Z jednej strony ciężko tu znaleźć takie piękne dzielnice jak w miastach z Peru. Piękne spokojne, że prawie jak w Europie. Z drugiej strony cale miasto to jedna wielka mieszanina. I to od centrum po krańce. Mieszanina ludzi - od Indianek w melonikach po panów w garniturach. Mieszanina domów - od najmniej ulubionych domów bez tynku (których nie oszukujmy się, jest tu sporo), przez stare rozpadające się kolonialne piękne kamienice, przez kościoły jakich i w Europie mało (swoja droga nie wiem jak to możliwe ale Hiszpanie nie wywieźli ich wnętrz do siebie i są bardzo bardzo bardzo, bogato zdobione) po drapacze chmur. I to wszystko jedno kolo drugiego. Jak się widzi taka mieszaninę to na początku miasto straszy, ale jak się przyzwyczaić to cholera tu się wydaje (i zdecydowanie jest z tego co piszą!! ) bezpieczniej niż w Peru czy jakimkolwiek innym latynoskim kraju. Po prostu nie ma tu super bogatych dzielnic. A ludzie, choć biedni, to są to ludzie nie nauczeni łatwego zarobku i nie ma aż tak wielu rabusiów. Dlatego ja po kilku dniach jestem jak najbardziej na tak. Powiem więcej, czuje się tu co najmniej tak bezpiecznie jak w Laosie, czyli pewno jednym z najspokojniejszych z krajów Azji. Hhhmm bylebym tego nie musiał odszczekać.

ameryka południowa boliwia zdjecia z podróży Boliwia

Co do La Paz to jeszcze ciekawostka. Miasto rozciąga się na wysokości od 4000 do 3000 m npm. Wszystko na zboczach doliny. Najtańsza ziemia est na 4 000, ponieważ tam jest po prostu dzień w dzień o kilka stopni zimniej niż na 3000. I ta najtańsza ziemia to El Alto. Miasto satelickie La Paz, które ma już z blisko milion mieszkańców. Miasto, w którym tynkowanego domu się nie zazna. Ale mimo wszystko strachu tez nie. Miasto, które widzi się wjeżdżając od strony Peru. Centrum wszelkich strajków Boliwii, a nawet i Ameryki Łacińskiej. A to dlatego, że jest to miasto zamieszkałe w miesiącach zimowych przez Indian z Altiplano. A ci lobują się w strajkach. Reszta jak cala Boliwia. Jak dwa lata temu zakazali im jazdy samochodem po pijaku to cały kraj stanął w strajkach na tydzień. Ale czy to nauczycieli, czy górników strajkujących na ulicach La Paz / El Alto można podobno spotkać co tydzień. Wracając do Amayara z El Alto to latem większość z nich ucieka na role, ale w zimie próbują coś sprzedać by zarobić marne grosze. I to mam na myśli grosze bo za 30 groszy to nawet buty wyczyszczą. Zdecydowanie bieda, bez prądu i wody w tym El Alto, ALE zdecydowanie nie jest tu strasznie co odróżnia jednak El Alto do meksykańskich czy brazylijskich Favelas.

ameryka południowa boliwia zdjecia z podróży Boliwia

Heh i taka to ta Boliwia. Nie taka łatwa i przyjemna. Oj, choć źle mowie, nie taka łatwa to na pewno. Ale przyjemna jest. Szczególnie jak się gdzieś wyjedzie czy to do dżungli, czy to w góry. Tak jak pisałem na bokach Altiplano są góry. Wysokie. Dojechać do nich niby nie problem, oprócz tego, że zdawać sobie trzeba sprawę, że gdziekolwiek by nie jechać z tego płaskowyżu, to będzie się jechać droga śmierci. Niby maja tą jedną, my już widzieliśmy kilka. Trochę niby poasfaltowane są, ale bardzo to bardzo często asfalt zmienia się w zabłoconą ścieżkę na półtora samochodu gdzie z prawej stok, z którego od czasu do czasu coś spadnie na drogę (czasem mniej, że wystarczy że spycharka zepchnie – co widzieliśmy, czasem więcej ze i wioskę zasypie), a z drugiej strony przepaść.

No nic inaczej się w góry czy dżunglę nie dojedzie. Trzeba trzymać nerwy na wodzy i mieć książkę do czytania i sporo wiary w kierowców. Za to góry. Heh. No co powiem, Tatry są piękne. I chciałem nawet powiedzieć, że te tutaj niedużo piękniejsze. Ale skłamałbym niestety. Gory są tu niesamowite. Wypiętrzają się z 4 tys na 6 tys jak tatry, ostre podobnie. Ale za to w tęczy kolorów - od czerwonej ziemi, przez żółte stoki od siarki, po zielone poletka na górach ( i to raczej pionowych niż poziomych - mówiłem ze ludzie tu łatwo nie maja) a to wszystko wymieszane z niebieskimi rzekami i białymi szczytami. Heh. Zdjęcia tego nie oddadzą. Nie ma szans.

No i takie to to Altiplano. Ja lubię. Maja tez. Praktycznie wszystko. No może oprócz watach pół dzikich psów, które biegają po ulicach i Mai przeszkadzały. W La Paz może nie. Ale w każdym mniejszym mieście nawet i na rynku biega ich po tuzin w gromadzie. Jak zwykle nerwy na wodzy albo koperytka w kieszeni, bo tak się ich tutejsi pozbywają.

No i chyba tyle w tym odcinku. Następny za kilka dni pewno z Santa Cruz, czyli bogatej wschodniej stolicy, która to powinna być już zupełnie inna.

Pozdraaawiam