Tanzania: Park Narodowy Ruaha Dodoma Irigna Tukuyu

W poszukiwaniu lwa

Tanzania turystyczna to w zasadzie dwa regiony: północny wschód przy granicy z Kenią i okolice morza. Ten pierwszy kawałek to Park Narodowy Serengetti, krater Nogorogoro i góra Kilimandżaro. 3 z 7 cudów Afryki. To wszyscy chcą zobaczyć. To po to się przyjeżdża do Tanzanii. Biegnące stada bawołów gonione przez lwy, lub krater w którym w zasadzie w bajkowym środowisko są wszystkie dzikie zwierzęta jakie sobie można wymarzyć od nosorożca zaczynając. Kawałek przy morzu natomiast, to przede wszystkim Zanzibar. Muzułmańska kultura, wyspa z kolonialnymi domkami. Piękna wyspa będąca dziś kolonia Włochów i Niemców co przyjeżdżają ponurkować i to nie tylko w morzu.

afryka tanzania mapa Mapa naszej podróży

Te dwa regiony które zajmują 10% kraju w przewodnikach turysty jak Lonely Planet zajmują 60-70% kartek. Te dwa regiony są bardzo dobrze skomunikowane. Za dobrze. Wszystkie autobusy praktycznie jadą przez Dar es Salam. Główne miasto Tanzanii leżące pomiędzy Zanzibarem a Serengetti. Gorzej jak te dwa regiony chce się ominąć. Nawet jak ma jechać tylko z południa na północ to i tak trzeba jechać najpierw na zachód do Dar. Bo tylko tu asfaltowa droga. Zatem jak nie jedziesz na Zanzibar albo do Seregetti to wtedy trzeba jechać 5 dni, aby gdziekolwiek dojechać. Lepiej już, aby ci Chińczycy te drogi pobudowali.

No to po co jechać gdzie indziej i tracić czas, jak w tych dwóch kawałkach jest wszystko co potrzebuje turysta. A no bo jakbyśmy chcieli zobaczyć Włochów to byśmy pojechali na Capri, a nie na Zanzibar oglądać Włoszki szukające Masajów. Z tego co mówią wiele Włoszek po wyjściu z samolotu zaraz pyta o wysokich Masajów. Ciekawe. Jeżeli chodzi o safari. Serengetti pewno olśniewa. Ale znowu trochę traci na wartości jak sobie człowiek uświadomi, że zawsze koło siebie będzie miał 20 innych samochodów. Wszystkie połączone krótkofalówkami. Także jak jeden kierowca-przewodnik zobaczy lwa, to zaraz po sawannach jedzie kilkanaście czy kilkadziesiąt Land Cruiserów, aby zobaczyć tego lwa. I koniec końców zamiast patrzyć na lwa, patrzysz na innych turystów takich jak ty. Nie do końca o to chodzi. Zatem próbujemy pchać się gdzie indziej. I jak na razie powoli, ale z sukcesami.

afryka tanzania zdjęcia Tanzania

Wjeżdżając od południa do Tanzanii się człowiek trochę dziwi, bo jedyne co widzi to góry. I jak patrzy na mapę to się okazuje przez następne 2 tygodnie poniżej 1000 metrów nie zjedzie. Zdecydowana większość tego kraju to góry i górzyste tereny. Przy czym cholera te góry całkiem klimatyczne. Jak to góry zresztą. Przy czym trochę bardziej klimatyczne niż w Polsce bo całe pełne zwierząt. Trzy razy większa od Polski ogromna Tanzania to kraj dość słabo zaludniony (47 osób na km2). To pozwoliło im, aby prawie z pół kraju zrobić tereny chronione - tj. Parki Narodowe, Parki Krajobrazowe lub Państwowe Parki do Przyjeżdżania na Polowania - tzw. Game Reserves. I większość tych parków w tych górach. Jest co oglądać.

Omijając Serengetti wybraliśmy się do Ruaha. Trochę fuksem, ktoś nam polecił. Nie do końca zdecydowani, miejsce okazało się strzałem w dziesiątkę. Jak już się jest w Tanzanii to pewno chce się jednak pojechać i tego lwa zobaczyć. Ruaha jest idealna. Widzi się tu więcej lwów niż samochodów z turystami. A to już bardzo dobry współczynnik. Wydaje się człowiekowi, że jest zdobywcą. Tak długo mu się wydaje, dopóki po kilku godzinach nie zobaczy jadącego z naprzeciwka samochodu z grubymi amerykańskimi turystami. Wtedy jednak okazuje się, że takim zdobywcą się nie jest. Ale dobrze, że w parku wielkości pewno Wielkopolski takie samochody były 4 - łącznie z nami. Szybko można o Amerykanach zapomnieć i patrzeć na zachód słońca z przechodzącym stadem słoni i żyrafami stojącymi pod baobabami.

afryka tanzania zdjęcia Tanzania

Ogromny park, a chodzą po nim żyrafy, tysiące słoni, hipopotamy, zebry, pawiany i inne lamparty. Całe safari polega na tym, że cię wsadzają w samochód, z którego przez cały dzień nie możesz wyjść, tylko siedzisz i oglądasz zwierzęta. Wyjść nie możesz, bo cię mogą zjeść. Ale w sumie jest co oglądać. Raz jechaliśmy, a tam malutka impala. Taka sobie ledwo biegająca. Wszyscy krzyczą..oooo.. jaka ładna, jaka ładniutka, gdzie jest twoja mama, gdzie twoja mama. Jak przewodnik to widzi to nic nie mówi, tylko skręca z drogi i jedziemy minute dalej przez busz. I tu w końcu wstaje, prosto spod kół gepard z bardzo dużym brzuchem. Bardzo był niezadowolony, że musiał wstać z tym brzuchem. Nie wyglądał jakby miał ochotę biegać 110 km na godzinę jak to gepardy niby potrafią. Bo leżał oczywiście kolo wątroby i skory mamy tej malej antylopki. Robi to wrażenie. Jak siedzisz głową 4 m od lwa też robi wrażenie. Jak prawie na twój samochód wpadł słoń ociekający przed drugim słoniem, bo tamten z nim chciał kopulować, to też robi wrażenie. Co jak co, safari jednak fajne jest.

afryka tanzania zdjęcia Tanzania

A oprócz safari. Heh wg ogólnej wiedzy turystycznej zaczerpniętej z przewodników w Tanzanii jest z 20 rożnych miejsc do odbycia safari, Zanzibar i nie dyzo więcej. Ale nie do końca to prawda. Spędziliśmy tu kilka dni w miastach. Na początek małe górskie Tukuyu, potem ujmująca Iringa, a teraz oficjalna stolica Dodoma. I jak najbardziej na tak. Bardzo mili ludzie. Bardzo. Mieszanina muzułmanów i chrześcijan, która w zasadzie o dziwo żyje bardzo zgodnie. Na Zanzibarze co prawda niedawno jednego księdza zabili. Ale w interiorze nie widać takich problemów. Tu ludzie raczej żyją zgodnie. Zresztą Tanzania jest z tego znana. Najbardziej stabilny kraj na kontynencie. Zatem walk nie ma, za to w niedziele wszystkie katedry (bo np. w 300 tysięcznej Dodomie są bodajże 3 katedry - katolicka, luterańska, anglikańska) grają i nawołują wiernych. Wszystkie walczą, aby tych wiernych mieć jak najwięcej. I swoją drogą katedry się zapełniają. Zapełnia się jeszcze kilka innych kościołów i oczywiście meczet.

afryka tanzania zdjęcia Tanzania

Wieczorami ludzie siadają za to w barach znajdujących się na zewnątrz, często przy ulicach lub w parkach. Siadają w tych barach na plastikowych krzesełkach. Kupują frytki, kurczaka, piwo i oglądają ligę angielska. Jak widza dwóch Muzungu to zaraz ktoś podjedzie, przysiadzie się. Często trzeba mu piwo postawić, bo pieniędzy nie ma za dużo. Za to jakich historii się człowiek nasłucha, czy to o pięknych dziewczynach z Ruandy czy tez o muzułmanach z Zanzibaru lub Masajach, co piją krew zwierząt, jedzą surowe mięsa i... Jak najbardziej warto wydać te 2 złote ekstra. Przypomnijcie mi kiedyś, abym opowiedział wam historie o białym Masaju.

Jak się zjedzie z ultra turystycznej trasy. Jak się ominie wielkie miasta jak Dar es Salam, to okazuje się, że ten biały człowiek jest tu całkiem przyjemnie przyjmowany. Nikt go nie atakuje. Nikt mu nie chce nic sprzedać. Tylko na niego patrzą jak on chodzi i na nich patrzy. Okazuje się, że jest tu też bezpiecznie. Nie chce tego odszczekiwać. Ale my się tu po prostu czujemy bezpiecznie. Zresztą to widać i czuć.

Dodając do tego, że miasta w Tanzanii są całkiem ciekawe. To już nie biedne Malawi, gdzie w miastach w zasadzie nic nie było. Tutaj jest życie. W takiej Dodomie jakiś stary po-angielski budynek, parlament, katedry, uniwersytety, a to oznacza studenci oraz politycy. To oznacza bary. Bary przy ulicach z plastikowymi krzesłami jak pisałem. Ale to już jest miejsce gdzie usiąść. Jest co tu robić. Można miło posłuchać muzyki, pogadać, wypić piwo. To co Muzungu lubi najbardziej. Zdecydowanie mówię średnim miastom w Tanzanii tak. Mógłbym tu zostać na dłużej, jakby nie wysłali. Nie zmartwiłbym się.

Poza miastami... heh jak pisałem góry, czasami płaskowyże, czasami doliny. Dużo buszu, ale też dużo ziemi uprawnej. Tanzania to naprawdę ładny kraj. Nie jest piękny. Nie olśniewa. Ale jest bardzo ładna, zmienna. Zdecydowanie zaciekawia. Szczególnie w porze mokrej. Zatem jak najbardziej na tak. Zobaczymy jak dalej. Teraz jedziemy do Mwanzy na północy. Ze spokojem. Kiedy dojedziemy nie wiadomo. Bo w zasadzie w Afryce jak pytasz jak długo coś jedzie to są 3 możliwe odpowiedzi: 10 minut - co oznacza do godziny, godzina - co oznacza wszystko do 3 godzin, oraz odpowiedz, że autobus jedzie 3 godziny... a to oznacza po prostu długo... czasami bardzo długo.. nawet i dzień. Tym razem nam powiedzieli ze autobus jedzie 8 godzin. Zaczynam się bać.