Ghana: ludzie, religia, zwyczaje i zmęczenie

Ghana, czyli coś już wiem!

Po pierwsze uno, to francuzów może i można lubić za kawę, wolne niedziele i bagietki, ale i tak ich trzeba wieszać choćby za to, że mają własny układ klawiszy na klawiaturze... i do tego jeszcze tak ustawią mi w kafejce Windowsa, że nie mogę tego zmienić. W Wagadugu - stolicy Burkina Faso - są 2 kafejki. Z tego jedna państwowa przy poczcie, w miarę gwarantuje sensowne połączenie bez zrywania, więc z góry jestem na przegranej pozycji. I teraz się będę męczył z z,w,a,m,y itp., które są na innych miejscach! Niech ich szlag! A teraz do pisania...

Dostaliśmy się do Wagadugu. Spoko nazwa, jak na stolicę i w sumie spokojne, miłe miasto z charakterem (co nie takie częste w afryce). W ogóle spokojna niczym Laos nad Mekongiem, Burkina Faso, jest przyjemną odmianą po ruchliwej i krzykliwej Ghanie. Niestety Burkina Faso całej nie zobaczymy, bo się okazuje, że na północy Tuaregowie trochę się rozpanoszyli. Jeżdżą sobie i rządzą pustynią od Nigru po Mali i dla białego turysty wycieczka w stronę Sahelu przy odrobinie pecha, mogłaby się przedłużyć do kilku lat, albo i wieczności. Nie myślę, żeby Sahel był, aż taki interesujący, zatem główny punkt całej wycieczki odpuszczamy. Na pustynie nie jedziemy. Pozostaniemy w południowej, spokojnej, bardziej zielonej części Burkina Faso, a potem Benin oraz Togo. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma - jak to mówi mądre powiedzenie. Zatem na początek to, co widzieliśmy, czyli Ghana.

Ghana, Ghana, Ghana. Zjechaliśmy prawie całą i hmmm... ciężko powiedzieć, żeby nas urzekła. Nie można niby nic jej zarzucić, ale coś jest z Ghanie meczącego. Meczącego na tyle, że nie jest to chyba cud świata, co nie zmienia faktu, że kilka przyjemnych, śmiesznych i ciekawych dni można tu spędzić.

afryka ghana zdjecia Ghana

Ciekawych, zdecydowanie ciekawych. Pierwsze co uderza z Ghanie to chyba nadmiar ducha przedsiębiorczości, jaki zostawili tu Anglicy. Duch jest, ale nie ma zbyt dużo pracy, zatem jak się pojawi już jakaś potencjalna, to robią ją na całego. Na marketach ruch i gwar, aż do przesady. A do tego samych marketów tu jest spory nadmiar. Ostatniego maila pisałem o Kumasi, o markecie, ale to nie przypadek. Cała Ghana trochę tak wygląda, jak jeden duży market. Ghana jest bogatsza i to zdecydowanie, niż Burkina Faso, Malawi, czy nawet chyba Tanzania. I to widać. Widać po drobnych rzeczach. Tych pierwszych przekładających się na jakość życia w Afryce, czyli domy raczej z cementu, niż z gliny. Jedzenie ma więcej smaku, a i mięso dla tutejszych bardziej dostępne. W busach w rzędzie siedzą 3 osoby, a nie 5 i dziecko i... kura. No i do tego sporo rzeczy do wyboru na marketach i ulicach. Meczące za to jest to, że ten nadmiar sprzedających biega za turystą, aby mu coś wcisnąć.

Na całego tez jeżdżą samochodami. Drogi między miastami pobudowane, ale na nich tylko trochę rowerów, motorów, czasami koń przejedzie, a czasami autobus. Drogi puste. Samochodów prywatnych nadmiaru nie ma. Do tego, jak to we francuskich koloniach, życie leci na spokojnie. Dla przykładu jedzie sobie pan starym Peugueotem 504. Słucha sobie spokojnej francuskiej muzyki z lat 60tych i się nie spieszy. Spokojnie jedzie przez życie. Zresztą ,gdzie ma się spieszyć.

afryka ghana zdjecia Ghana

Ghana jest krok do przodu w rozwoju. Zatem pojawiają nam się Tico, jako taksówki i stare Mercedesy – Vany, oraz Toyoty, jako minibusy. Niby fajnie. Problem tylko taki, że przy tym nadmiarze przedsiębiorczości Ghanijczycy jeżdżą, jak narwani. 19-letni kierowcy wyprzedzają na trzeciego pod górę. Nie widząc, co jedzie z przodu. I jadą tymi busami ile fabryka dała. Czyli jak w Polsce w latach 90tych. Lepiej busy omijać, bo czasami wyprzedzając pod górkę bus może trafić na jadącą z dużą prędkością ciężarówkę z arbuzami. Widok nieciekawy. Mrożący krew w żyłach. A tutaj to codzienność. Jak powiedzieliśmy o tym wypadku chłopakowi w najbliższym mieście, odpowiedział, że słyszał o nim 2 dni wcześniej w lokalnej telewizji. Tylko, że my wypadek widzieliśmy godzinę wcześniej. Heh, czyli codzienność. Wracamy przez Benin i to autobusami!

afryka ghana zdjecia Ghana

Ale ten nadmiar przedsiębiorczości ma też zabawne strony:
Allah Heals Pompo Clinic / Allah leczy Klinikę Pompo
God First Sound Enterteimnet / Pierwszy Głos Boga - Sklep z Głośnikami
God Is Able Frozen Food / Bóg potrafi Zamrożone Jedzenie
Innocent Blood Restaurant / Restauracja Niewinna Krew
Holy Spirit in Charge Comunication Centre / Duch Święty Prowadzi Centrum Komunikacji
Jesus Loves Fasion / Jezus Kocha Modę – zwykły sklep z ciuchami

To tylko przykład kilku nazw sklepów, które w zasadzie widzieliśmy w jeden dzień. Ghana jest religijna do przesady. Do tej przesady, że religia jest wykorzystywana do marketingu. Ale w zasadzie to są religijni w fajny sposób. Nie ma tu zacietrzewienia. Nie ma fanatyzmu. Południe to w większości chrześcijanie. Północ to w większości muzułmanie. Wierzą wszyscy. I widać to wszędzie. Czyli właśnie w nazwach sklepów, po napisach na tylnich szybach co drugiego samochodu, po kaznodziejach, co rozstawiają swoje głośniki i gadają cały dzień, po księgarniach, z których znajdzie się tylko biblie, koran i książki motywujące (np. Jak polepszać swoją osobowość w ciężkich czasach; Rozwój osobowości, a kariera i pieniądze etc.). Tę religijność widać nawet po koszulkach, na których mają napisane np: Mateusz 12:2 hehe. A przy tym wszystkim tu naprawdę muzułmanie i chrześcijanie żyją w zgodzie. Bo właśnie nie ma fanatyzmu, a cześć muzułmanów mówi, że jest trochę lewicowa i np. twierdzą, że piwo to mogą wypić. Pewnie trochę na tę zgodę ma wpływ fakt, że w tej części Afryki 50 procent ludzi to muzułmanie, 50 procent to chrześcijanie, ale 100 procent to animiści. Przeczytałem to zdanie o Burkina Faso, ale do Ghany chyba też pasuje.

Drugą religią jest oczywiście piłka nożna. Jakby nie było to Kamerun, Nigeria, Ghana i Wybrzeże Kości Słoniowe będą grać na mistrzostwach świata. Burkina Faso też by grała, tylko ich sędzia przekręcił z dziwnym karnym, aby francuska Algieria mogła zagrać. Czyli jesteśmy w EPIcentrum afrykańskiej piłki nożnej. I to widać, słychać i czuć. W radiu o piłce gadają non stop. Dużo nie rozumiem, ale nazwy Arsenal czy Chelsea po prostu się powtarzają godzinami i godzinami. Mecze w radiu transmitują co najmniej w dwóch językach. W hotelu na trzy programy w TV, 1 to Sky Sports. Prawie oryginalna koszulka Arsenalu to szczyt mody u chłopaków na ulicach. A jak chcesz, aby wszyscy się do Ciebie uśmiechali i do Ciebie zagadali, to po prostu załóż koszulkę Barcelony. Zaraz ulica Cię polubi. „O biały i lubi piłkę.. musi być spoko. Przynajmniej nie z USA.”

afryka ghana zdjecia Ghana

I takie to odczucia z Ghany. Jednym słowem fajnie. Ale trochę ten nadmiar wszystkiego i ruch są meczące. W sumie nie napisałem, co widzieliśmy. Bo trochę to spada na drugi plan. Trochę nie są to super atrakcje. Co prawda byliśmy przy plażach, w zawsze zielonej dżungli poszukać węża (co i znaleźliśmy). Byliśmy w wiosce, gdzie z cztery wieki temu stwierdzono, że mieszkające tam małpy to ich potomkowie. Zatem tych małp nie zjedli. I teraz jest całkiem niezły bajer, bo siedzisz sobie w wiosce w środku dżungli, a tu Ci małpy przybiegają i kradną chleb. Bananów w ogóle nie mogą hodować, bo te 1000 małp, by je wszystkie zjadły. Za to mają turystów i ogólnie jest przyjemnie. Spaliśmy w jednej z chatek w tej wiosce. Widzieliśmy jak dorośli oglądali półfinał Pucharu Afryki, a w międzyczasie dzieci sześcioletnie upolowały szczura i go sobie ugrillowały. Nam dali ryż z pomidorami. I się cieszę, że nie było mięsa. Śpiąc w innej dżungli słyszeliśmy, jak po zmroku - czyli około godziny 19 – codziennie kobiety i mężczyźni śpiewają afrykańskie pieśni. Takie na wpół afrykańskie, bo choć brzmiały, jak afrykańskie, to co jakiś czas można było usłyszeć alleluja. Te śpiewy modlitewne unosiły się przez drzewa dżungli. I musiały przebić się przez dźwięk tysięcy owadów, ptaków i nietoperzy. Robi to wrażenie. Widzieliśmy w Kumasi paląc Wodza Assante. Samego wodza nie, bo akurat był z RPA. Widzieliśmy tutejsze pogrzeby, które trwają 2 doby i są - lekko mówiąc - większą imprezą, niż nasze wesela. Swoją drogą stypy robią kilka miesięcy po śmierci i są to niezłe radosne imprezy. Mi się ten pomysł podoba. W sumie fajnie w tej Ghanie. Hehe.

afryka ghana zdjecia Ghana