Gwatemala: Copan - Antigua - Wulkan Pacaya - Atitlan - Tikal

Księżyc, diabeł i fale.. czyli może być fajnie - Gwatemala cz. 1

juhu....

A jednak a jednak.. w Ameryce Środkowej znajdzie się miasta co nie wyglądają jak ruina...... ale po kolei... gdzie tam skoczyliśmy ostatnio... chyba w Copan... były nastepne chaty majow.. czy tam inne piramidy.. i jak to z piramidami nic szczególnego, ale jednak przyciągają... było boisko do grania.. i mały harem.. tak,że zawsze coś nowego... a potem... a w ogóle już Copan było całkiem przyjemne jako miasto.. ale potem.. potem cały dzień drogi i Antigua...

Jak to ktoś stwierdził miasto to wygląda tak jakby zgraja Skandynawów wylądowała w jakimś mieście w Ameryce centralnej i zrobiła z nim porządek.. no i tak tez jest.... w sumie nie można tu za długo zostawać bo by potem człowieka szoknęło jakby wyjechał tylko z 10 km za miasto... a jakie to miasto.. aaa.. uliczki wszystkie chatki parterowe.. tylko, że w każdej chatce albo hotel albo restauracja albo internet cafe albo sprzedają maski i hamaki albo .. albo jest szkoła hiszpańskiego...

A skąd takie miasto... i skąd w nim porządek... hmm.. a stąd, że była to kiedyś stolica Gwatemali w XVIII wieku.. tylko, że potem ją z 3 razy rozwaliło trzęsienie ziemi i się przenieśli kilkadziesiąt kilometrów na zachód... a że sobie zostało kilka chatek nie rozwalonych a obok z 40 kościołów nawet jeśli ruiny.. to z 40 kościołów w mieście które ma z .. nie wiem 50 tys.. może 100 tys ale wątpię.. to z czasem się tu ludzie bogatsi zaczęli przeprowadzać.. potem expaci z zachodnich firm.. potem turyści.. i od.. pierwsze ładne miasto w centralnej Ameryce..

Swoją drogą.. oni tu maja nieźle.. trzęsienia ziemi, aktywne wulkany, huragany, malarie, a do tego wszystkiego wjeżdżają im Hiszpanie i wyżynają 90% ludności.. (w Gwatemali z 400 do 15 tys w XVI wieku)... a jak już zaczynają wreszcie stawać na nogi to im amerykańskie firmy bananowe wykupią połowę terenu.. albo wpuszcza CIA, które zorganizuje bojówki żeby tego terenu amerykanie nie stracili.... no pewno trochę im zajmie żeby resztę kraju uporządkować.. a zachodni świat na pewno w tym nie pomoże... aleeee nie o tym mowa... . i tak żyją sobie dobrze..

ameryka południowa gwatemala zdjecia z podróży Gwatemala

No więc.... co wokół Antiguy... bo co tam o mieście się zbyt dużo nie opowie... no wiec... ekoturystyka jak zwykle... a co tym razem... aktywny wulkan Pacaya..... no i fajnie... kurdeee... jak się wchodzi na wulakan.. to jakby się było na księżycu... cała ta lawa jak się rozleje i zastygnie zostawia sam piach .. kamienie i tyle... śmiesznie... no i jest aktywny leje się lawa jakieś 10m z boku.. oczywiście powoli bo inaczej by tu nie wpuszczali 300 turystów dziennie.. ale zawsze lawa...

ameryka południowa gwatemala zdjecia z podróży Gwatemala

Wulkanów tu zresztą dostatek.. teraz jesteśmy nad jakimś jeziorem.. Atitlan się zwie.. gdzie jest bodajże 6 wulkanów wokół.. na razie widziałem z 2.. ale chyba jest więcej... tak że... nie wszystkie aktywne.. ale wulkany nad jeziorem i tak fajnie wyglądają... w ogóle tu wszystko fajnie wygląda... na 20h pojechaliśmy nad Pacyfik.. chyba sama podróż trwała dłużej.. ale... co tam.. dojechaliśmy.. do stolicy surfingu.. okazało się, że w całej wiosce jesteśmy jedyni... :) no to .. się wykapaliśmy wieczorem.. poszliśmy spać o 20.00 odespaliśmy 10h... wykąpaliśmy się rano i ucieczka nad jezioro.. śmiesznie.. samemu z Popielem nad oceanem to się dużo nie porobi.. a tu układ jest taki, że jest hotel na plaży w którym spaliśmy a potem żadnego 20 km na północ i 100 km na południe... tak ze 120 km kilometrów plaży z wielkimi falami dla nas.. no zrezygnowaliśmy:)

I co więcej... nic specjalnego... w sumie to większość czasu w drodze.. z temu później też można poświęcić akapit.. a że śmiesznych rzeczy... byliśmy w wiosce Majów.. ok wioska ta nie wygląda tak jakby sobie to można wyobrazić.. taka wioska to:
-20 tys mieszkających ludzi
-wszyscy w niedokończonych chatach z pustaków
-niektóre chaty pomalowane w znaki coca coli albo pepsi.. ale większość to po prostu pustaki
-w centrum bazar... ale jaki.. bazar ciągnie się przez wiele ulic.. tam sprzedają wszystkie możliwe rzeczy..od kompaktów.. przez warzywa... itd.. tak jak na Bema.. z tym że w środku bazaru porozrzucane jest wesołe miasteczko.. porozrzucane bo tu stoi karuzela a 100m dalej diabelski młyn.. wesołe miasteczko to tak wyglądało jakby już zużyte przez nas i ruskich pojechało najpierw jeszcze na Kubę a w końcu w darze narodów trafiło do Gwatemali.. no ale się kręciło chyba..

ameryka południowa gwatemala zdjecia z podróży Gwatemala

No to w takiej wiosce byliśmy.. a ze śmiesznych rzeczy.. to.. byliśmy w kaplicy Maximona.. Maximon to... były konkwistador.. który za życia palił Indian żywcem.. a teraz Indianie go sobie wstawili do wybudowanego pewno przez niego kościoła.... tak, że jest kościół.. ale w miejscu naszego Jezusa siedzi Maximon z butelką i kwiatem.... po jego prawej Judasz... i to wszystko więcej świętych nie ma... a poza tym.. to przychodzą do niego babcinki jak i w naszym kościele .. i tak samo kolorowo ubrane.. i proszą i modlą się.. jedyna różnica taka.. ze Maximona można prosić o dobre rzeczy albo i raczej o litość.. ale można także prosić o to żeby coś się złego stało naszym wrogom .. wtedy trzeba zapalić czarną świeczkę... no to ze śmiesznych rzeczy.. widać nie wszędzie się dało Indian nawrócić :)

ameryka południowa gwatemala zdjecia z podróży Gwatemala

No i ostatni akapit o przejazdach.. a tego się nie da opisać.. to zostaje na powrót.. ale autobusy tutejsze nie przestają mnie zaskakiwać.. nigdy i przenigdy.. ale tego się nie da opisać...tak samo jak się nie da opisać tego co robią tutejsze dzieci.. a może się da tylko dzisiaj brak weny... tak że do powrotu..

No i tyle.. wszystko co mieliśmy widzieć chyba widzieliśmy.. teraz z 3 dni nad jeziorem.. wulkany są.. ale z tych się chyba lawa nie leje... tutaj posiedzimy w jakiś wioskach jednych Majów drugich ex-hipisów... już tu kilku takich 60letnich widzieliśmy.. potem pojedziemy na jakieś targi Majów.. w jednej miejscowości w piątek w innej w niedziele.. potem ileś-tam-set kilometrów do Tikal .. ruiny... czyli jak zwykle:)... a potem ileś-tam-set kilometrów do meksyku... dzień na plaży i wylot.. tak ze chyba.. chyba na tyle...

do zobaczenia:)