Gwatemala: Quetzale - Tikal - Tikal - Cuncan - Gwatekamaka - Tony Halik

Tukan, termity i kupa jaguara czyli - Gwatemala cz. 2 i ostatnia

hej...

Miałem nie pisać.. ale coś zobaczyliśmy coś pomyśleliśmy.. i jest co napisać... choćby dla siebie na starość..a jak ktoś chce czytać jeszcze.... niech czyta.. a jest napisane bardzo dużo.. a więc:)

no to po kolei od końca..:)

Co by tu powiedzieć.. chyba trzeba by na początek przypomnieć reklamę mastercarda... a wiec..

gwatemalskie śniadanie 30 quetzali, miejscowy autobus jadący 20 km w 2 godziny 13 quetzali, wynajęcie przewodnika 200 quetzali.. zdobyć uznanie u Indian bezcenne:)

a wiec... dojechaliśmy sobie na północ Gwatemali jak to już mówiłem albo i nie.. poszliśmy do Tikal...następne ruiny jedne z większych.. i fajnie jak to w ruinach.. mieliśmy tam jakiegoś przewodnika który oprócz pokazania drzew które trują lub nie trują, które dusza lub nie dusza, lub które zmieniają kolor na czerwony lub nie... oczywiście poopowiadał o Majach .. ptakach i małpach... a także dodał kilka swoich życiowych przemyśleń typu, np. odbierając telefon.. ¨do żony którą mam teraz dzwonię ja, ex-żona dzwoni do mnie¨ no czyli jak to tutejsi przewodnicy:)

ameryka południowa gwatemala zdjecia z podróży Gwatemala

No i to tyle apropos Tikal.. bo ciężko coś więcej pisać o piramidach... ale Tikal się skończyło i tak jakoś nam zostało 2 dni wolnego.. no to sobie wymyśleliśmy, że trzeba gdzieś pojechać.. popatrzyliśmy na mapę itd.. i kilkadziesiąt km na północ zaczynała się dżungla... a oprócz tego, że dżungla to zaczynało się tam jeszcze jedno miasto Indian.. trochę mniejsze od Tikal, ale nie dużo za to jeszcze w ogóle nie odkryte..całe w dżungli i tyle...

No to popatrzeliśmy dalej robili tam wycieczki za 150 dolarów.. ale coś mi mówiło, że to za dużo.. to w autobus i jazda.. dojechaliśmy do jakiejś wsi.. sam dojazd do wsi to też przygoda.. bo choć miasto nie za duże.. nie wiem kilkadziesiąt tys ludzi.. to nikt nie potrafił nam powiedzieć skąd i jak złapać autobus do tej wsi.. a logika mówiła ze musiał być jakiś... to sporo ponad godzinę straciliśmy żeby w końcu jeden znaleźć... ale był... nota bene..

więc co do tematu ludność Gwatemali i znajomość kraju.... cholera jasna.. to jest jednak w 100 procentach trzeci świat... jak to ktoś powiedział.. 3 świat najproście scharakteryzować tym, że tu ludzie nie mają wyboru... no i niestety nie mają... większość się rodzi i jeżeli ojciec prowadził autobus to i tak szczęście bo będą mieć prace i będą prowadzić autobus.. nie ma na razie raczej co liczyć, że odłożą pieniądze dla dzieci na studia.. może za kilka pokoleń.. i tak jest.. w związku z tym ....w związku z tym nie dziwota, że oni nie wiedzą czy i skąd jedzie autobus do wymyślonej wsi..... tu każdy by mnie wysłał do agencji podróży która robi tam wycieczki.. dlatego że za to by się im skipneło kilka quetzali... ale cholera jasna nikt nie wie jak tam dojechać... nikt nie wie gdzie to jest na mapie... dla nich mapa to w ogóle jakaś abstrakcja.... bo oni zawsze jechali tylko z głównego miasta do swojej wsi i z powrotem.. stąd.. powiedzą Ci gdzie ich wieś i jak zarobić kasę..to wszystko .. brak wyboru jakiegokolwiek choć ta inna wieś jest o 30 km stąd...

No ale wracając do opowieści wycieczkowej.... jakoś tam zadając ileś-dziesiąt pytań i dostając kilkanaście innych odpowiedzi.. osoba to inna znaleźliśmy autobus... no to wsiedliśmy i jazda... już w autobusie nas wyczaili że gdzieś jedziemy gdzie nikt nie jedzie.. wiec zaraz nam pomogli wysiać gdzie trzeba i dotrzeć do przewodników...

ameryka południowa gwatemala zdjecia z podróży Gwatemala

A dokładnie jest to tak.... że jedzie się do miejscowości skąd 20km dalej są piramidy i miejsce do spania... trzeba się tam jakoś dostać a droga przez dżunglę..część drogami część ścieżkami Majów... no i jak to rozgrywają... przewodnik dostaje coś.. ale niby potrzebujesz jeszcze konia żeby zanieść namiot hamaki jedzenie etc.. często takie wycieczki robią na kilka dni .. da się iść też dalej niż te 20 km... no to przewodnik to jedna sprawa.. a druga sprawa to szef wsi z dwoma złotymi zębami i jednym ze złota gwiazdka który załatwia wszystko od jedzenia przez przewodnika i konia.. bez tego pana sam przewodnik sam nie pójdzie.. ale do tego jeszcze wrócę...

No to .. dalej w drogę.. dorwaliśmy przewodnika... i idziemy.. 20 km. z hakiem.. jakim nie wie nikt.. bo ja nie wiem czy to tak na prawdę 20 km:).pewnie nikt tego nie wie.. normalnie robią to w 5h bez przerw.. ale co się okazało .. okazało się że się zrobił druga.. a przed szóstą.. czyli przed zmrokiem z jakiejś tam dziury w skale wylatują tysiące czy tam dziesiątki tysięcy nietoperzy.. i należałoby to zobaczyć bo to główna atrakcja... no to marchewka już jest... ale nasz przewodnik mówi że nie damy rady w 4 godziny.. a my że no dobrze ale chodźmy szybko.. przewodnik szedł szybko.. ale my mu trochę tempa nadawaliśmy próbując go wyprzedzić... ok .. trzeba by zacząć od tego że jak za takim pół Indianinem się idzie.. to normalnie człowiek na początku nie wierzy że taki mały człowiek potrafi tak szybko iść... i normalnie się gdzieś tam za nim wlecze.. ale jak już mówiłem.. marchewka była...... no to pół kroku przed przewodnika.. on sobie na takie coś nie pozwoli to on pół kroku przed nas.. no to my go .. no to on nas.....no to my go .. no to on nas... doszliśmy w 3,5 h....

ameryka południowa gwatemala zdjecia z podróży Gwatemala

Nietoperze wyleciały.. ale ani ich nie było kilkadziesiąt tysięcy... ani nie leciały tak blisko... wiec w sumie klapa... kalpa by była gdyby nie to że .. pilnujący miejsca inni pół Indianie... nie mogli się nadziwić że biali potrafili to przejść tak szybko jak oni... tak jak mówię... uznanie bezcenne:)

uznanie uznaniem... zmęczenie zmęczeniem.. o 20 spaliśmy:)... o 4 wstaliśmy... w sumie stwierdziliśmy że nie ma mowy o tym żebyśmy czuli różnice czasowe po powrocie do Polski.. bo to tak jakbyśmy w Polsce poszli spać o 3 i wstali o 11.. czyli dobry weekend:)... no ale tak to jest w dżungli gdzie jest ciemno od 18 do 6..

Inna sprawa że... że.. doszliśmy gdzieś tam w środek lasu.. gdzie ani się jak dobrze wykąpać.. wokół jakieś małpy ryczą przez cała noc.. na miejscu jacyś leśnicy mieszkają co pilnują piramid przed łowcami skarbów.. a drzew przed łowcami kauczuku.. wszyscy oni mówią jakimś łamanym majsko-hiszpańskim.... ani elektryczności ani nic.... niby wypas.. tylko że jak tak dobrze popatrzeć na trzeźwo... to jakby człowiek się zapędził gdzieś w Bieszczady polskie z 20km pieszo.. to też by się zmęczył ...też bez wody.. też dzikie zwierza.. i też pewno by nie do końca tam ludzi rozumiał.... tak że trochę tak cudze chwalicie swego nie znacie..i nadmiar formy nad treścią..

ale co tam.. uznanie uznaniem:)..do tego okazało się że w sumie z tego co pamiętali to byliśmy tam drugimi polakami... ale ten pierwszy to niestety nie był Tony Halik:)

No i co dalej... dalej zobaczyliśmy piramidy które były całe porośnięte co najmniej 100 letnimi drzewami.. pod które były wykopane dziury przez poszukiwaczy skarbów... no a oprócz tego jak zwykle nowe zwierzęta.. czyli tukan.. termity.. tarantula.. i kupa jaguara...

ameryka południowa gwatemala zdjecia z podróży Gwatemala

Jak poznaje się że to kupa jaguara..a no z tego co nam powiedzieli to tak że na ziemi na jednej kupce leżą włosy małpy.. proste co?:) sama kupe pewno zjadły jakieś insekty..

Co do natury.. to dwie sprawy.. jedna to tarantule i Hollywood... a więc.. a więc.. boże jedyny.. tarantule nie są groźne... oni w ogóle maja tu na nie totalny luz.. biorą co prawda niby 30 cm liść palmy i wyciągają taką tarantule z nory.. trochę drażnią.. mówią że nie gryzą.. a jak użrą to tylko trochę boli a nie zabija.. może to nie największe tarantule na świecie.. ale do najmniejszych też zdecydowanie nie należały... do tego mówiłi że co do tarantul i skorpionów to najbezpieczniej mieć je na sobie.. bo jak mówią to jest tak jak z koniem.. póki na nim jedziesz to go nie zabijesz.. proste.. co? a co do groźnych zwierząt to tylko węże.. i grzechotnik w ogóle nie jest groźny bo wcześniej daje znać że będzie atakował. tak że luz:) no..

Druga sprawa co do natury.. to cholera jasna co tam nie lubię Cejrowskiego to wcale nie jest z niego taki bajkopisarz... jak wracaliśmy od piramid to pewno z 5km przeszliśmy totalna ścieżka Indian.. taką która pewno raz w tygodniu przeprowadza turystów... może...

i co

ano to.. że tak jak Cejrowski pisał.. póki idziesz za Indianinem ścieżkę widzisz... bo niby jest rozjanienie.. niby wydeptana.... ale jak przejdziesz przed niego.. albo spojrzysz w tył.. to się okaże że i w lewo i w prawo jest wszystko wychodzone.. i cholera jasna nie ma się pojęcia gdzie idzie ścieżka. a ta się wije nie że idzie prosto.... tak jest totalnie niemożliwe przejść samemu.. po prostu zwykły białas nie jest w stanie takiej ścieżki odnależć....

No i to tyle co do wycieczek:).. no jeszcze jedno.. zanim dojechaliśmy tu na północ.. to byliśmy nad jeziorem z wulkanami.. chyba je zbyt ostro ostatnio potraktowałem.. bo jezioro z 4 wulkanami na 1000 m wysoki każdy wygląda totalnie odlotowo... a do tego.. do tego nad takim jeziorem są przyjemne miejscowości..

A w tych miejscowościach umiejscawiają się ludzie z zagranicy którym się tu mega spodobało.. tak że i znajdzie się starych hipisów i innych wykrętów.. co się okazuje.. takie różne wykręty od 30 do 80 lat z USA i nie tylko żyją sobie w takiej miejscowości.. ale nie w całej.. wykupują wszystko nad brzegami... otwierają tam 40 hosteli.. 20 knajp.. 20 jadłodajni.. i 20 sklepów z pamiątkami.. każdy wykręt jedna... potem organizują sobie .. grę w kule w soboty.. grill u jankesów w niedziele itd.. spotykają się w tych miejscach pija piwo dzień w dzień..

ameryka południowa gwatemala zdjecia z podróży Gwatemala

A turyści którzy przyjeżdżają.. oczywiście nie wydaja pieniędzy u Gwatemalczyków.. bo wiadomo ze ludzie z USA i Europy wiedzą co Europejczycy i Amerykanie naprawdę lubią.. czyli wszyscy jedziemy niby zwiedzać centralna Amerykę.. a kończymy w knajpach i hostelach co wyglądają jak w europie a nie u tych co są tutejsze... i tak jest czy tego się chce czy nie...

I jest tam miło.. o jest... bo śmiesznie się widzi ludzi którzy cały dzień spędzają na zabawie.. i tylko raz w tygodniu muszą przyrządzić grilla i to im wystarczy na następny tydzień życia...

ale.... ale ... ale...

krótkie przemyślenia z 40 km drogi na piechotę.. więc...

cholera.. jasna.. człowiek jedzie niby do 3 świata.. niby wydaje tu oszczędności całego roku... ale tak naprawdę...

30% idzie na samolot.. czyli do USA lub Europy, 25% idzie na hostele, knajpy, kursy nurkowanie itd. prowadzenie, bądź w posiadaniu Amerykanów Europejczyków itd. bo tak jak mówiłem tylko Europejczycy potrafią zrobić hostel w którym się Europejczycy będą dobrze czuć.. Gwatemalczycy jeszcze nie wiedzą do końca jak to zrobić najczęściej..
25% idzie na transport... z czego strasznie często zamiast wydać na tutejsze środki transportu co jakoś pośrednio by pomogło tutejszym ludziom, wydaje się na specjalnie przygotowane busy które jada z jednego miejsca turystycznego do drugiego... są droższe ale jada szybciej.. a do tego nie trzeba znać hiszpańskiego żeby w nie wsiąść.. tak że tak naprawdę wszyscy co tu podróżują to używają tylko busów bezpośrednich dla turystów.. które.. wcale nie wiem czy do Europejczyków nie należą jako firma.. oby nie..
20%.. te ostatnie pieniądze są wydane.. w sklepach , restauracjach i na przewodników tutejszych.... z tym że tu tez jest problem taki... że taki pan przewodnik za cały dzień zapierdzielania z nami dostaje 15 dolarów.... a wycieczka nawet załatwiana na wsi.. na 2 dni kosztuje 80 dolarów. .. reszta czyli 50 dolarów.. idzie dla pana w złotych zębach.. jeżeli tą wycieczkę załatwisz przez hostel który jest niby pro-gwatemalski itd (wszędzie napisane jak im pomagają).. za ta sama wycieczkę zapłacisz 150 dolarów od osoby.. czyli 300 od dwóch... czyli 220 dolców zostaje w rekach agentów podróży hostelu itd...przewodnik dostaje 30 dolarów nadal... tak samo jest w przypadku ręcznie wyrabianych pamiątek itd itp..

czyli tak naprawdę dla biednych zostają mega śmieszne pieniądze.. ochłapy... a ludzie z zachodu się cieszą że tak ładnie pomagają 3-ciemu światu... i ja tu nie mówię nawet o wycieczkach typu z Polski do Cancun na tydzień i siedzenie w hotelu.. gdzie tutejsi prawie nic nie dostają oprócz ochłapów płaconych za ich pracę..

ameryka południowa gwatemala zdjecia z podróży Gwatemala

heh.. no i tyle.. następną wycieczkę trzeba zaplanować trochę inaczej...zdecydowanie... i tyle w ostatnim z listów.. jutro o 5 rano wsiadamy do specjalnego busa należącego a cholera wie do kogo.. co nas przerzuci do Meksyku 2 dni na plaży.... i do domu.. życie..

hej.. do zobaczenia:)