Laos: Luang Prabang, Nong Khiew, Muang Ngoi, Muang Khua

I taka to północ Laosu

No halo halo...

laos mapa Mapa naszej podróży

Zajechałem gdzieś na północ i tu się i internet powoli kończy. Albo ogranicza na godziny 18-22, jak cały prąd zresztą. Poza tym powoli zbliża się koniec wycieczki to i się pisać odechciewa. Mam nadzieje ze chociaż w Polsce się ciepło robi..... Ale po kolei...

A zanim północ to i Luang Prabang było. Hmm.. Luang Prabang czyli miejsce podstawowe Laosu. Miejsce dla którego w przewodnikach poświęcają oddzielny rozdział. Miejsce gdzie każdy koniec końców przyjeżdża. I.... ciężko mi będzie być obiektywnym w opisie tego miasta, szczególnie, że nie wytrzymałem i wyjechałem przed upływem 20h. Ale się postaram.

tajlandia laos zdjęcia blog Laos

Luang Prabang, po pierwsze to niby ma być piękny. No i ciężko powiedzieć, aby nie był. Jest zdecydowanie jest. Po pierwsze jest tutaj bodajże z 21 świątyń. Po drugie wszystkie uliczki w centrum to piękne i mniej piękne, ale klimatyczne kolonialne budynki. A poza centrum nadal stoją sobie murowane chatki, co nie tak częste w Laosie, które do tego mają klimat. Do tego pałac, Mekong itd. Tak, że miasto na pewno ma klimat. Przynajmniej taki jak Salamanka. ;) I to nie do końca żartuję. Bo tak naprawdę jak o tym pomyśleć, to w Europie znajdziemy dziesiątki miast piękniejszych od jakiegokolwiek miasteczka azjatyckiego. Czy to będzie Lijang chiński, czy Luang Prabang laotański, to naprawdę ciężko będzie się im mierzyć z Salamanka, Cannes, Toledo czy innym Salzburgiem. Jednak jakby nie było Europa to Europa jeżeli chodzi o kulturę i kafejki. Ciężko to podrobić. Tak ze miasta do 400 tys. mieszkańców: Europa - Reszta Świata, jak dla mnie gładkie 3 - 0. Choć pewno Ameryka Południowa tez ma swoje perełki. heh.

Z ciekawostek. W Luang Prabang, jest pałac królewski, w którym przedstawiają dary przekazane przez różne kraje. Krajów nie jest zbyt wiele. Myślę, że 10 góra 15. Są tam Chiny, które przekazały jakieś meble pewno z dynastii Ming. Są tam wazy od Japończyków. Są tam srebra od Kambodży. Jest i prezent od przyjaznego komunistycznego kraju jak Polska (na półce z ZSRR). Jednak nie zadaliśmy sobie zbyt dużo trudu. Daliśmy im niby kopię szczerbca, taką na rocznice 966-1966. Ale wygląda ona jak nożyk do papieru. Jest tez prezent od USA, kawałek kamienia z księżyca i flaga Laosu, która to podobno na księżycu była i wróciła. Ale, ale, ale największymi kozakami są Australijczycy. Oni podarowali używany bumerang. ;) Co za kozaki.

tajlandia laos zdjęcia blog Laos

Ok, ale wracając do Luang Prabang. Tak serio serio. Miasto ładne, ale jest tu jeden podstawowy problem. Jak już w takim biednym Laosie coś jest ładne to zaczyna tracić jakikolwiek azjatycki charakter. I jest to tak, że pomiędzy tymi wszystkimi pięknymi świątyniami - a niektóre naprawdę muszę przyznać niczego sobie i to nie tylko z zewnątrz, jak to bywa z reguły z tymi buddyjskimi, ale także i wewnątrz -, pomiędzy wszystkimi francuskimi domkami uliczkami itd spotkać można: Amerykanów uprawiających jogging, Amerykanów w europejskich kafejkach i restauracjach sprzedających kawę ciastka i pizze, Europejczyków w amerykańskich barach nocnych, oraz setki Azjatów chcących Ci coś wcisnąć przez 24h. A wciskają wszystko od laotańskich tekstyliów (?), przez meksykańskie maski, po chińskie obrazki na papirusie... tym zwijanym (?)... No tak ze kurde. To może jest i azjatycka specyfika. Ale ja raczej nazwałbym to miastem turystyczny XXI wieku. Po trochę ze wszystkiego. I w takich miejscach najlepiej się ludzie czują. No bo co, trochę specyficznie, ale trochę po swojemu.... Rozumiem, że może się podobać, ja uciekłem.

No uciekłem do tego co Maciej lubi najbardziej. Co także zbyt normalne nie jest. Wskoczyłem do autobusu do Nong Khiew. Znowu takiego większego pickupa z ławkami z tylu. A na tym pickupie, pani z czerwonymi zębami co tam zjadała tą swoją używkę co podobno jest bardziej popularna niż tytoń na świecie, a ja nadal nie znam jej nazwy. Pani z tymi czerwonymi zębami co się śmiała cały czas i obgadała tam pół wioski. No chyba, że się śmiała ze mnie bo tego też wykluczyć nie można. A oprócz tego Pan co wsiadł z snopkiem słomy. I inny Pan co wsiadał w jakiejś wiosce gdzie akurat wszyscy mieszkańcy o godzinie 13:00 uczestniczyli w lekcji tańca. No i ten inny Pan wsiadał z psem. Z tym ze psu nie pozwolili wejść do Pickupa i musiał siedzieć za samochodem, na takim trochę szerszym zderzaku. No ok takim 20cm. Ale tak czy owak ten samochód jechał po krętych górskich drogach. I jechał na tyle szybko, że garnki które były na dachu (bo pickup ma plandekę na stelażu) spadły po drodze. Pies się utrzymał.

tajlandia laos zdjęcia blog Laos

Zaraz się lepiej poczułem. Przy czym, jadąc trochę patrzyłem na zegarek żeby jeszcze z Nong Khiaw dostać się do Muang Ngoi. Przez te garnki itd wychodziło, że się nie dostanę. Ale O MÓJ BOŻE. Zawsze się zastanawiałem jak to jest, że Ci ludzie co tak jeżdżą potem znajdują takie miejsce gdzie nagle osiadają. I wszystkie te miejsca są różne. A każdy ze względu na swoje preferencje dziwne i różne miejsce wybierze. No i cholera jasna osobiście znalazłem chyba najpiękniejsze miejsce jakie widziałem...

Nong Khiaw. Ciężko opisać. Zdjęcia na pewno oddadzą urok ale pewno nie cały. Niesamowita sprawa. Miasteczko leży nad rzeką Nuan Ou (nie znalazłam) czy jakoś tak. Jeden z większych dopływów Mekongu. Miasteczko, w którym droga się kończy i zmienia się na piaskowe wertepy jest mimo wszystko skrzyżowaniem rzeki i wszystkich nią płynących z Luang Prabang do Muang Ngoi (osada nad rzeką, gdzie nawet samochody nie dojeżdżają) z droga, która prowadzi od Tajlandii po Wietnam. Tak że sporo osób to przyjeżdża, ale sporo od razu opuszcza. Ale nie wszyscy. Bo niektórzy się zakochują.

tajlandia laos zdjęcia blog Laos

Z jednej strony piękna rzeka, a na niej dziesiątki tych małych łódek. Z drugiej strony setki laotańskich dzieci to grających w pilkę to biegających po moście. Bo jest i most. I to mega piękny, betonowy, ale mający charakter. A to wszystko pomiędzy niesamowitymi strzelistymi górami. No niby trochę jak nasze tatry. Ale inne. No czyli niby jak każde miasteczko w tatrach. Ale cholera trochę inaczej. Do tego codziennie z rana wszystko jest za totalna mgła (taka że na 50m nie widać), a w południe jest 27 st C. I tak przez cały rok. Przez cały rok też śmieszną sprawą jest to jak do 6:30 jest spokój i cisza. Po prostu jakby się samemu było w środku niczego. Ale o 6:30 zaczyna się życie. I nagle ni z tego ni z owego rzeka niesie pianie kogutów, odgłosy heblarek, czy tam frezarek którymi to robią łodzie, krzyki dzieciaków co się szykują do szkoły i odgłosy odpalanych lodzi. Zaczyna się życie, choć za mgłą. Można się zakochać. Szczególnie, że miesiąc przebywania w tym mieście to łączny koszt spania i jedzenia nie przewyższający 600-700 zł. Heh.

tajlandia laos zdjęcia blog Laos

No to się zatrzymałem tam na dwie noce. Trochę to psuje dalsze plany i od razu pojechałem mocno na północ do Muang Kohua (raczej: Muang Khua). Czy jakoś tak. I z ciekawych rzeczy, to oprócz bawołów rzecznych i świn rzecznych (bo takie też się w rzece pokazały). To po drodze zatrzymaliśmy się w jakiejś mega małej osadzie gdzie musieli zostawić pakunki, no czyli jedzenie z rynku itd. W międzyczasie mogliśmy sobie pochodzić od lewej do prawej. Heh i trafiliśmy do szkoły na przerwę (ja z takim angolem). I kurde. Osada i mała. Ale biorąc pod uwagę, że tu każda rodzina ma 5-10 dzieciaków. To dzieciaków zatrzęsienie. Wszystkie się śmieją skaczą i bija. Wszystkie 100 gdy tylko przestaną się wstydzić, garnie się do zdjęć, krzyczy i się do Ciebie śmieje. A jak wejdą do klasy to same zaczynają wszystkie razem klaskać i coś śpiewać. Żeby pokazać co potrafią. Jak im pokażesz album z polski z końmi i psami podhalańskimi to wszystkie się śmieją i jedno na drugie skacze żeby zobaczyć. Ehhhh.... ciężkie do opisania ale śmieszne te tutejsze dzieciaki. Choć to pewno jak wszystkie, z tym że tu jak już są to 10 na m2.

Przy okazji dzieciaków, wiosek itd. W wioskach tutaj czerpia prad z.... wody. Z tym ze tu jest tak, że każde gospodarstwo ma własną "elektrownię elektryczną". Czyli prądnica, i wirnik. Tak jedna za drugą wzdłuż rzeczki, która koło wioski się kręci. I tak od tych to elektrowni lecą pojedyncze kable. Tak ze ich potem do miasteczka dociera kilkadziesiąt. I stąd tu ich tyle. Wszystko ma swoje wytłumaczenie. Z drugiej strony śmiesznie to sobie nowoczesne technologie użytkują;) Podobno na takiej jednej elektrowni pójdzie i światło i DVD;) Tak, że źle nie jest.

tajlandia laos zdjęcia blog Laos

No i tyle to na północy. Fajnie tu. I ładnie i trochę dziko. I strasznie miła pogoda. I można ciekawych ludzi spotkać. To jakiś Angol co uczy głuche dzieci teatru w Kambodży. To podstarzały Amerykanin co całe życie walczył o prawa społeczne w Stanach i wygrał sprawę przed sądem najwyższym, a że się nie dorobił to teraz wynajmuje swój dom i spędza pół roku w Azji. I jakaś para Czechów co jadą na półroczną wyprawę i cały czas do mnie gadają po czesku a ja do nich po polsku i się okazuje ze jeszcze jeden język człowiek zna;).

Tak, że śmiesznie i przyjemnie. I tak naprawdę w stu procentach najmilszy region ze wszystkich, które widzieliśmy. Ale powoli koniec. Dotarłem do Luang Namtha - jeszcze kilka wiosek, jeszcze kilka gór. Tu pewno jakieś dwa dni na rowerze. A potem powoli Tajlandia i do Polski. Tak, że jak nic wielkiego się nie wydarzy to i koniec pisania powoli. Tak, że...

Pozdrawiam i do zobaczenia.