RPA: Johannesburg, Soweto, Nelspruit

Witamy w Afryce... no prawie..

Zaczynamy trochę poza planem w Johannesburgu, a RPA to takie połączenie Afryki i Europy. Połączenie albo bardziej podzielenie. Podzielenie to jest słowo, które nadaje się idealnie jako druga nazwa dla tego kraju. Tak jak dolar dla USA i wódka dla Rosji. I w zasadzie to jest główne co zostaje w głowie po pierwszych dniach wizyty. Stąd trochę o tym będzie na początek.

Relacja z podróży do RPA Mapa naszej podróży po RPA

Podzielenie widoczne wszędzie. Nawet na mapie. Stolice ten kraj ma trzy - Kapsztad parlament, Pretoria rząd, Bloemfontein sąd. Choć tak naprawdę mamy dwa główne ośrodki. Kapsztad (Cape Town) na południowym zachodzie, gdzie biali Afrykanerzy maja piękne miasto nad morzem. Podobno jedno z najpiękniejszych na świecie i winnice jak we Francji (przynajmniej tak mówią, bo nie dotarliśmy) i Johannesburg na północnym wschodzie, gdzie w górach na 1600 m znaleziono złoto i powstała blisko 10 milionowa metropolia. W Kapsztadzie podobno ciężko spotkać czarnego. W centrum Johannesburgu w niedziele w ciągu 6 godzin chodzenia białego nie zobaczysz. Jak się skończył apartheid wyjechali do północnych dzielnic miasta, gdzie mieszkają w pięknych domach oddzielonych ogrodzeniami z napięciem elektrycznym. Ogrodzeniem oddzielili nawet parki, a czasami nawet kilka palm zagrodzą.

rpa johannesburg zdjecia Johannesburg

Te podziały idą dalej. Oficjalnych mamy tutaj 11 języków. I tak naprawdę czarni często mówią co najmniej czterema (chwalą się ze siedmioma, ale biorę poprawkę) w tym zulu, sesotho, sixhosa i po angielsku. Biali co najmniej dwoma tez mówią bo mamy przypominający holenderski afrikanaas i angielski. Angielski wszystkich niby jednoczy. Jednak trzeba brać pod uwagę, że to często jest drugi język i nie każdy nim mówi idealnie. Czasami ciężko kurczaka zamówić w knajpie. Inna sprawa, że to być może dlatego, że kurczaka sprzedają Mozambijczycy, albo inni Etiopczycy. RPA to taki odpowiednik Anglii w Europie. Wszyscy to jadą na saksy się dorobić. Tak że w Johannesburgu cala Afryka się spotka.

Wracając do języków, angielski angielskim, ale ludzie chcą kultywować swój ojczysty język. podczas meczu w telewizji komentator zmienia się co 10 - 15 min, a wraz z nim język - raz angielski, raz zulu, raz... Ciężko ten mecz piłki nożnej oglądać. I pewno białym bardziej ciężko. Ale chyba ich to aż tak bardzo nie razi. Bo sport tu też dzieli. Czarni oglądają piłkę nożną. Biali Burowie - Ci co tu siedzą od 1630 roku sobie wzięli rugby. A biali wywodzący się od Anglików, nazywają Burow redneckami (wieśniakami) i oglądają tylko krykiet.

Tak ze w RPA ze sportem nie jest lekko. Burowie nie darzą dużym szacunkiem sportu tak plugawego jak piłka. Rugby jest całe ich. Jak czarny Mandela po wypuszczeniu pojawił się na finale rugby, to po pierwsze wszyscy na trybunach byli w szoku. Wydarzenie przeszło do książek historycznych. I to tak na pierwsze strony. Po drugie czarni zaczęli coś rugby oglądać i grac. Choć nadal w reprezentacji RPA jest mniej czarnych niż w Angielskiej. Swoja droga FIFA zrobiła chyba kawał dobrej roboty dając finały do kraju gdzie są takie podziały. Pewno i biali byli z mistrzostw trochę dumni.

Apartheid zaszedł daleko. Bardzo daleko. Jakby ktoś miał jakieś wątpliwości jak daleko, to nie przywołując całej historii wystarczy podać jedno wydarzenie. W 1975 roku dzieci w Soweto (miasto czarnych, o tym później) zaczęły się buntować, że w szkole do nauczania używa się języka białych afrikaanas, który dla dzieci był zupełnie obcy. Na protest dzieci władze odpowiedziały ogniem. Zabiły 600 dzieci pierwszego dnia. I to jest tylko jedno z wielu wydarzeń. Jak się na to patrzy to szokować może tylko jedno. Szokować może to, że po zakończeniu apartheidu nie doszło tutaj do totalnej wojny domowej. Spokój pozostał pewno dzięki Mandeli. Wpływał na innych, przebaczał, przebaczał, przebaczał i kazał wszystkim wyrzucać karabiny do morza. O Mandeli to sobie poczytam, bo patrząc na naszą ostatnia politykę i sieczkę w telewizji, przydałby się jako lektura obowiązkowa w Polsce.

To przebaczenie coś pozostawiło w całym narodzie. Nie mowie że jest idealnie. Gdzieniegdzie w czarnej dzielnicy trochę krzywo na ciebie patrzą dopóki nie zauważa że jesteś turystą spoza kraju, a nie żadnym tam Burem co nie wiadomo co robi w tym miejscu. W nocy do knajpy tez znajomych Anglików nie chcieli wpuścić bo byli biali. Ale tak naprawdę to nie ma tragedii. Nawet w Johannesburgu co ma być miastem gwałtu i rabunku w ciągu dnia jest całkiem akceptowalnie. Ktoś tam krzywo popatrzy, ale 10 osób innych się uśmiechnie. I po 20 latach ci ludzie współżyją całkiem dobrze, a RPA się jakoś kula. A się kula. I to całkiem nieźle.

rpa johannesburg zdjecia Soweto

Tych kilka dni spędziliśmy w Soweto. Jest to 5 milionowa mieścina pod Johannesburgiem. Tak 5 milionowa mieścina. Centrum tu nie spotkasz. Tylko porozrzucane domy. Porozrzucane to może źle powiedziane. Tu są cale dzielnice lepszych domów - całkiem przyzwoitych i całe dzielnice totalnie rozwalających się ruder. Soweto powstało jako miejsce gdzie w latach 50tych rząd przenosił czarnych którzy mieszkali za blisko białych. Przerzucił ich na pole. Dał trochę blachy, kilka cegieł tym bardziej szczęśliwym i kazał zacząć życie od nowa. Bieda i bezrobocie były tu od samego początku. I do dziś przyjezdny myśli ze spotka tu kryminalistę na każdym rogu. Myślę ze łatwo tak myśleć. Miasto czarnych i do tego sporo ruder. Pod Johannesburgiem. To muszą być przysłowiowe slumsy. Tu musi być źle.

Ale tak nie jest. Nie do końca. W części Soweto bezrobocie rzeczywiście jest na poziome ponad 80%. Ludzie żyją w ruderach z blachy. I pewno większość mężczyzn pije od rana, a jak nie pije to po prostu przepuszcza dzień. I tak jest. Ale to też nie oznacza że zaraz chcą cię zadźgać. Jak pójdziesz z innymi z Soweto to i piwem z kartonika jak od mleka się podzielą, albo sprzedadzą 5 godzin gotowane policzki krowy. Miód malina. Przy czym to tylko cześć Soweto. Na pierwszy rzut oka większość to jednak ludzie którym udało się dorwać jakaś prace i mają całkiem przyzwoite chaty, przynajmniej zrobione z betonu, odmalowane etc. Ludzie którzy rano wstają i idą do pracy. Wychowują swoje dzieci. I jedzą najsmaczniejszego grilla w każdy weekend. Cześć z nich jeździ starymi autami. Ale cześć zaczyna swoje domy chronić wysokimi plotami. Powiedziałbym normalne życie. I tak popatrzeć, że 20 lat temu czarni tutaj nie mogli mieć nawet prawa jazdy. W czarnych dzielnicach nie było policji, bo ta broniła tylko białych. Czarni musieli mieć pozwolenie na prace. To kurde trochę poszli do przodu. Trochę bardzo poszli do przodu. Się Burowie musieli zdziwić.

W Soweto życie normalne i do tego przyjemne. Bo Soweto Afryka jest. A zatem jest żywe, głośne i radosne. Podczas meczów reprezentacji w piłce nożnej wszyscy zaczynają śpiewać. Wszyscy jak wszyscy, ale kobiety po kilku piwach jak najbardziej i jak najgłośniej. Śpiewać, tańczyć, bawić się. Witaj w Afryce, jesteśmy głośni - powiedział mi jeden chłopak. Ja tam bym nie miał nic przeciwko abym sobie mecz oglądał, a z boku by mi dziewczyny w Polsce tańczyły... hehe...

rpa afryka zdjecia Soweto

Jak usiądziesz w parku znowu to podbiegną dzieci i zaczną oglądać książkę i pytać "a co to", "a co to", a co to". Obsiądą cię w dziesiątkę albo i piętnastkę. Książkę same wyciągną z plecaka. A potem same ja tam odłożą. Pociągną cię za włosy, zobaczą jak rośnie broda. I będą to wszystko robić cały czas się chichocząc, gadając i śmiejąc. A śmiać im się chce zawsze. Jak masz książkę i zobaczą zdjęcie owiec lub konia z Polski to tym bardziej. Ale kiedy otworzysz im książkę Kazimierza Nowaka co przez Afrykę przejechał 80 lat temu to też zdecydowanie się śmieją. Jak dzieci zobaczą zdjęcia lwów, wielbłądów i wężów to z zachwytu prawie zapieją. Bo tego te dzieci nie widziały. Więc je ciekawi to, jak dzieciaka z Polskiego miasta krowa, niedźwiedź, lew czy dzik. Przy czym tak naprawdę dzieciaki się śmieją z tego co i my dorośli. Śmieszą ich niesamowicie zdjęcia sprzed 80 lat gołych murzynów w wioskach w Afryce. Śmieja się i chichoczą, bo przecież teraz nikt z gołym tyłkiem czy piersiami po Soweto nie biega.

Zatem wstęp do Afryki, całkiem przyjemny. Strach ma wielkie oczy. A tu wszystko wygląda normalnie. Jak w życiu. Sam Johannesburg hmm jak Mexico City czy Bangkok. Wielka metropolia. Budynki co wyglądają dość znamienicie - wieżowce, stary sąd jak nasz pałac kultury itd itp. Miejsce gdzie jest wytwarzań 10% PKB całego kontynentu. Z drugiej strony mówią wszyscy, że od czasu jak biali wyjechali to stał się niebezpieczny. Ciężko coś powiedzieć. Za dużo historii się nasłuchaliśmy i rzeczywiście trochę przez szybę oglądaliśmy. Najbezpieczniejszy na pewno nie jest. Ale wielkie miasta nie bywają. Biali w centrum lepiej żeby chodzili za dnia. To na pewno. Ale.. myślę ze nie jest tak źle. I na pewno lepiej niż sobie wyobrażałem. Super nie poznaliśmy. Wiec tyle mogę powiedzieć.

Co do RPA to jeszcze dwa słowa. Po pierwsze drogi tu maja dużo lepsze niż w Polsce. Po drugie autobusy tu maja dużo lepsze niż w Polsce. Po trzecie jak się jedzie z Jburga do Nelspruit (przy granicy z Mozambikiem) to krajobraz wygląda jak w Polsce. Nawet wierzby plączące mają. Jakby mnie ktoś uśpił w Polsce, a potem obudził to tylko dobrej jakości droga dałaby mi do myślenia czy na pewno jestem w Polsce. Zmienia się to powoli czym niżej się zjedzie (Jbrug jest na 1600m) ale... tak... powolny wstęp do Afryki. Nie do końca się tego spodziewałem. Tak naprawdę to mało wiemy.

rpa johannesburg zdjecia Mistrzostwa Afryki w piłce nożnej

Nie spodziewałem się też że trafimy na mistrzostwa Afryki w piłce nożnej. Że trafimy na mecz Etiopia-Zambia i Nigeria... I trzeba tu przy okazji jasno powiedzieć. Tak w Afryce na trybunach jest głośno i radośnie. Tak, jest dużo wuwuzel i wszyscy dopingują. Przy czym rożnie. Etiopczycy ogólny hałas robią. Nigeryjczycy równy rytm i do tego pół trybuny tańczy. Ale... cholera nie widać tutaj czarowników i szamanów, o których panowie z polskiej telewizji tak chętnie mówią. Widać po prostu ludzi, których stać żeby przyjechać na mecz. Zwykłych ludzi, którzy lubią futbol. I nim żyją.

A najlepszym zaskoczeniem jak zwykle są ludzie. Chłopak pracujący jako manager w supermarkecie, który zagadał do nas na ulicach i jak dowiedział się że nie mamy biletu na mecz to wrócił po 15min i powiedział że koleżanka z banku ma na sprzedaż po zwykłej cenie. Facet, który jak się dowiedział, że nie wiemy gdzie są autobusy to nas podrzucił. Inny, który spytał się gdzie jedziemy i zawiózł do Swazilandu, mając po drodze i opowiadając historie życia. Mam nadzieje, że obcokrajowcy też tak nas widzieli w Polsce podczas Euro. Mam nadzieje.

Także ze spokojem z tą Afryką. I z tym baniem się obcych, czarnych. Na razie to milej nas tu przywitali niż byśmy się spodziewali. Wygląda inaczej niż byśmy się spodziewali. Więc ze spokojem. Szczególnie, że... ale to już w kolejnym akapicie.

Akapit nie dużo wnoszący. Dla pamięci. Na koniec RPA trafiliśmy jeszcze do Nelspruit. Tak jak pisałem w sumie mistrzostwa afryki w piłce. I mało co więcej można powiedzieć. Typowe.. amerykańskie miasto. Bogaci ludzie mieszkają na przedmieściach w pięknych chatach. I co ciekawe w Nelspruit bogaci to i czarni i biali. I chodzą do jednego przedszkola i szkoły. Daje to nadzieje. Centrum nie za ciekawe. Ale tragedii też nie ma. Jakiś targ co się na ulice rozciąga i robi dużo zamieszania. Ulice z jeżdżącymi wszędzie minibusami. Trochę tanich sklepów i nie dużo więcej. Tak naprawdę wszystko, co ciekawe dla tutejszych, czyli dwa super centra handlowe, uniwersytet oraz ogród botaniczny z baobami, małpami, wodospadami wielkimi jak cholera, jaszczurkami i hipopotamami (swoją drogą fajny Ogród Botaniczny hehe.. mamy co się w Polsce uczyć) i inne takie ciekawostki są 2 km za miastem. Dostać się można tylko 4 pasmowa droga. Ehh. Bez samochodu ani rusz. W sumie miasto bez historii. Ale jednak warto wspomnieć. Daje trochę namiastkę tego jak wygląda średnia RPA. Ani piękny Kapsztad. Ani groźny Johannesburg. Tylko takie sobie po prostu amerykańskie miasto. Trochę czarnych, trochę białych, trochę Mozambijczyków jeżdżących na taksówce, pracujących w usługach i starających się zarobić kilka groszy ekstra. Miasto kula się i to raczej na spokojnie. Heh.