Chiny: Szanghaj - Ningbao - Yangshuo

List nr 2

Hej...

Ho to trochę ujechaliśmy... No i fajnie... trochę było nerwowo.. bo chyba za dużo jechaliśmy, ale koniec końców dobrze wyszło...
A prawdziwe jechanie dopiero przed nami.. jutro 24 h w pociągu ;) no cóż do małych ten kraj nie należy;)

chiny mapa Mapa naszej podróży

No i jak tam.. no nic nadal nie przestaje mnie zadziwiać jak dobrze działa tutejszy komunizm..

No zobaczymy jak to będzie dalej ale jak na razie szok..
Zaczynając od takich rzeczy jak telewizja a na miastach kończąc..
Co do telewizji to tylko tyle, że OK, jak przeglądaliśmy programy to dorwaliśmy jeden, gdzie tylko była piękna monumentalna muzyka, jakiś komentarz, a w tle czołgi, statki etc... Ale poza tym.. pfff... ich programy nie odbiegają od polskich czy tam innych zachodnioeuropejskich.. no tak na pierwszy rzut oka rewelacja.. co do miast.. pfff...
Ok pisałem już o Shanghaju.. pisałem o Hangzou.. ale dziś dojechaliśmy do jakiegoś Ningbao.. Następne miasto co ma z 4 mln..ale tu chyba tych miast powyżej 1 mln jest ze 100.. i być może nawet nie przesadzam.. czyli taki nasz Płock;)... w ich skali.. no i... hmm.. w przewodniku (mamy 3 rożne) albo nic o tym mieście, albo napisane, że jest to tylko punkt przystankowy w trasie na wyspę Putuoshan (o tym zaraz bo już z tej wyspy wróciliśmy).. i w sumie nie dużo więcej.. napisane jest w przewodnikach, że najbliższe hotele są koło dworca no i tyle...

No ale, że z Popielem wróciliśmy dzisiaj z wyspy trochę szybciej kolo 17, to się wybraliśmy do centrum.. no i jak zwykle rozwala...

Po pierwsze... no kurde wieżowce.. Po drugie.. ogromne parki... Po trzecie ogromna rzeka .,. Po czwarte przy rzece świątynie.. główna droga prowadzi do centrum, które jest meganowoczesnym placem ze sklepami wokoło.....

chiny zdjęcia blog Chiny

No i OK. Nic specjalnego.. może w tym mieście nie można się zakochać...ale cholera to miasto jest ładniejsze w centrum (i mam na myśli takie centrum 3 na 3 km albo i więcej) niż Poznań czy Warszawa i to 5 razy.. wszystko zadbane etc.. I żadnych obcokrajowców tylko Chińczycy, co wydaja w tych sklepach pieniądze..... tak że jakoś im tam ten komunizm działa.. bez kitu...
A do tego wreszcie dorwałem piękne sklepy z podrabianymi ciuchami, gdzie można kupić niby oryginalne koszulki za 5-10 złotych... ;).. Na razie kupiłem dwie.. jedna z wielka jedną literą chińską z przodu.. Popiel mówi, że ona oznacza makaron ;)...

No ale po sklepach jeszcze mocno nie lataliśmy, na razie oglądamy... i spokojnie, jeszcze przyjdzie czas.. Mówiąc o handlu to, tak jak ostatnio mówiłem Chińczycy z reguły nie są napastliwi jedynie.. jedynie tacy co w Shanghaju sprzedają rolexy... ;).. i tak. byliśmy sobie w Shanghaju no i tam co 300m podbiega do ciebie jeden i chce ci wcisnąć rolexa za 100 złotych, albo pióro Mount Blanc za 30 złotych.. Ogólnie ja tam z nimi nawet nie gadałem.. Karol z jednym wdał się w gadkę.. zaczął targować itd.... kupił od niego rolexa za 30 złotych i 4 pióra Mount Blanc za 30 złotych (czyli sto yuanow).. Przychodzi do nas i cały zadowolony.. i się chwali jak to się stargował, że 4 pióra za 100.. na co podbiega drugi Chinol i mówi 10 piór za 100.. 10.. my w śmiech .. Ale nic idziemy, a ten szedł za nami z pół kilometra... Ja powiedziałem, że jak powie 20 to kupie te pióra tak choć dla jaj.... nie kupiłem.. ale Chińczyk doszedł już do 30 piór za 100...myślałem ze padnę ;) Dla przypomnienia na początku było 1 pióro za 100... można czasami tu paść, bo nie wiadomo jak się z nimi tarować... ale jest śmiesznie... I czaszami nawet bardzo tanio.. nasz rekord to dobry posiłek plus piwo za 3 złote .. i to naprawdę było dobre.. ale czasami płacimy i 10 razy więcej.. nie ma łatwo...

chiny zdjęcia blog Chiny

A co więcej.. a nic.. no wiec zanim dojechaliśmy do dzisiejszego miasta to byliśmy na wyspie.. trochę było nerwowo, bo do wyspy jechaliśmy z cały dzień ale spoko... dojechaliśmy.. no i wyspa super.. my tam ją wieczorem oblecieliśmy z Popielem. Cześć południową.. no i dziś wstaliśmy o 5 rano i przebiegliśmy cześć północną... przebiegliśmy bo na wyspie tej głównymi atrakcjami są klasztory buddystów, jest ich tu z 6... i to w sumie na tyle, bo wokół jest morze ale to jest to całe żółte.. i ono wygląda na całkiem zabrudzone...

No ale śmiesznie.. chodziliśmy po wyspie widzieliśmy jakiś mnichów co ćwiczyli tai chi i inne takie... zawsze coś innego...
Zdjęć już mamy podobno z 500.. bo Popiel cały czas biega i je robi z ukrycia itd.. no ale trzeba będzie zrobić megaselekcję... ale lepiej więcej niż mniej...

No i tak jest.. w sumie dobrze, że już jedziemy na południe, wyjedziemy z tych wszystkich miast itd.. i teraz powinny być tylko pola ryżowe, góry i natura.. ale zobaczymy bo jak znam życie to tam i tak będzie 4 mln Chińczyków.... a ostatnio coś pisałem, że nie ma ich aż tyle na ulicach.. odwołuje... no tak w centrum Shanghaju nie było bo po co tam mieli jeździć na tych rowerach do pracy..ale jak już się jest w mniejszym mieście takim 4 milionowym.. no to się odczuwa ich nadmiar na każdym kroku..ale co tam są nadal przyjemni mili uprzejmi.. nic nie rozumieją po angielsku i jest dużo śmiechu żeby się z nimi porozumieć...

Aaa.. w ogóle pałeczkami to już nawet rybę z ośćmi zjem tak ze prawie pro jestem;)...

No nic jutro z rana jedziemy do Guilin potem Yangshuo... potem Kunming.. tak że daleko na południowy zachód... odezwę się pewno za jakieś 72 h...

chiny zdjęcia blog Chiny