Chiny: Szanghaj - Hangzou - wyspa Putuoshan

Nie tak źle w tych Chinach

Hej,

trochę mi zajęło, aby napisać. No ale głownie dlatego, że mam mały dostęp do Internetu. No a poza tym co ważniejsze, bardzo mało czasu. Słaby dostęp do Internetu, bo głownie w hostelach, a tu z reguły kolejki (w tej chwili jest tu jeden komp, który okupuję), a mało czasu, bo choć mieliśmy to robić w sposób spokojny to już biegniemy jak głupi... no ale cóż taki widać nasz los;)

chiny mapa Mapa naszej podróży

No a teraz po kolei..

Dolecieliśmy do Shanghaju..... no i na pierwszy rzut oka trochę dziwią te Chiny.. wysiada się z lotniska, oczywiście supernowoczesnego, gdzie w sumie PUSTO.. i przechodzi się do najszybszego pociągu na świecie, tego co łączy lotnisko z centrum i jedzie z prędkością do 431 km/h... i w tym pociągu tez w sumie PUSTO... idzie się do metra... które wybudowali w ciągu ostatnich 10 lat i jest meganowoczesne.. i w nim w sumie całkiem pusto.. nie ma nadmiaru ludzi... dziwne dziwne dziwne.. no ale to pewno ta nowoczesna cześć .. potem oczywiście na ulicach już trochę inaczej.. już są setki rowerów i samochodów.. ale mimo wszystko... choć Shanghaj ma 16 mln ludzi to w stosunku do Mexico City jest tu spokojnie ... przynajmniej na ulicach... A samo miasto... hmm... jedno słowo supernowoczesne..ale tego to można było się spodziewać.. w całym mieście setki wieżowców... podobno tylko w Shanghaju maja 140 wieżowców co są wyższe niż jakikolwiek w Polsce... tak jak się trochę pojeździło to wygląda, że może to być prawda... Oprócz tego ze supernowoczesne... hmm... chyba nie dużo więcej... maja tu stare miasto całkiem przyjemne.. są te cale pagody chińskie.. jest i dzielnica francuska co mniej więcej jest jak Sołacz w Poznaniu tzn wille w samym centrum miasta gdzie jest spokój etc.. no są.. jest pewno jeszcze kilka innych spokojniejszych dzielnic ..choć tego już nie jestem pewien...ale tak naprawdę to jest to jednak zbieranina wysokościowców... miasto choć ma 16 mln ludzi to bardzo zbite tak, że można po nim chodzić piechota.. i cale centrum się zejdzie... Poza wysokościowcami... albo obok nich... heh... no maja ulice pełne neonów.. na tyle pełne, że po prostu nigdy nie jest ciemno.. maja jakieś muzea.. itd. itp... ale to wszytko dodatki do wysokościowców..

chiny szanghaj podróż Chiny

Ale i przyjemnie... można to zobaczyć byle nigdy nie mieszkać... bo choć jest z 35 stopni to jest parno no i wszędzie smog... Po Shanghaju wałęsaliśmy się 2 dni..oprócz chodzenia weszliśmy sobie jeszcze do muzeum i nawet na popis akrobatyki chińskiej co się odbywał w teatrze... no i całkiem ciekawe bo tych rzeczy co oni to chyba nikt by nie zrobił, no chyba ze Ruscy.. co więcej nie dużo.. bo to chyba tak jest z tymi wielkimi miastami, że choć są największe to nie ma zbytnio co o nich opowiadać...

Dziś rano wyjechaliśmy do Hangzou.. 200 km od Shanghaju tak, że jeszcze blisko.. no jak zresztą jak się jedzie z Shanghaju tutaj to przerwa miedzy miastami trwa nie wiem z 10 km.. a i tak widać tam zabudowania.. w całej reszcie non stop zabudowania no i to z reguły bloki...

Tak, że trochę ich tu żyje.. w tej tutejszej prowincji żyje 3 razy więcej ludzi niż w Polsce na 3 razy mniejszym terenie.. no trochę jest... sami ludzie w ogóle rewelacja... na prawdę.. wszyscy usłużni.. po pierwsze chyba sami chcą pogadać po angielsku tak że podchodzą i pytają czy mogą pomoc... ale to nie tylko to.. bo jak już jeden pomaga to się zaraz z 4 pojawi staną za nim i też starają się pomagać... niesamowite... do tego ... strasznie mili tak po prostu.. jak są ludzie bez pieniędzy co proszą cię o kawałek arbuza albo pustą butelkę to zawsze strasznie mili z uśmiechem... jakoś tak nie zmęczeni życiem choć raczej im się nie powodzi...jak poszliśmy zjeść w typowo chińskich knajpach (no takich naszych barach mlecznych), gdzie jedzą wszyscy robotnicy itd. itp. i nikt ani słowa po angielsku to z 5 osób starało się z nami dogadać żebyśmy mogli sobie kupić to co chcemy zjeść... no i tak zawsze dostaniemy coś innego ale spoko... Jedzenie.. heh.. no nie wiem na razie bez rewelacji.. ale to chyba dlatego, że tutaj oni nie maja ostrej kuchni i to ma raczej mało smaku .. ale do tego tematu jeszcze wrócę później... Tak że ludzie jak na razie rewelacyjni.. tylko trochę się boimy, bo jeszcze tutaj ktoś gdzieś coś po angielsku powie, ale na pewno czym dalej od Shanghaju tym słabiej...

No nic, dojechaliśmy do Hangzou... miasteczko 6 mln ludzi... a jego centrum jezioro 3km na 3 km.. ale jezioro rewelacyjne.. strasznie tu pięknie.. i bogato, bardzo bogato.. w okolicach koło jeziora to bogaciej niż w Genewie... no i tak jest.. i może bogactwa nie widać w super samochodach, bo ich brak.. ale zdecydowanie widać w nowych wieżowcach i restauracyjkach.. .a bo o dziwo wygląda nam na to, że ci kitajce całkiem potrafią jednak żyć, a nie tylko pracować... Całkiem nieźle się stołują w tych restauracyjkach.. chodzą tu na spacery etc.. Nie wiem może to miasto to taka dziwna enklawa..ale całkiem przyjemnie to wygląda..ale dużo więcej powiedzieć się nie da, trzeba zdjęcia zobaczyć...

chiny szanghaj podróż Chiny Putuoshan

No i co więcej.. a nic.. jutro jedziemy na wyspę Putuoshan... Jest tam jedna z 4 świętych gór buddyjskich... i tam spędzimy z 2 dni..podobno taki mały raj na ziemi.. a potem.. potem będzie ciężko.. bo ten kraj jest za duży, a że chcemy zobaczyć naturę to się będziemy pchać na południe do Guilin, a potem Kunming.. No ale to jeszcze wszystko zobaczymy.. Na razie wiem, że pociąg do Guilin jedzie 24 h.. tak że będzie ciężko...

Nic lecę, bo się ludzie irytują... dam znać za kilka dni pewno już więcej zobaczę.