Kambodża: Mekong, Laos, Don Det, Ratanakiri

Wyjazd z kraju miliona uśmiechów

No to hmm...

kambodza mapa Mapa naszej podróży

No to wyjechaliśmy z kraju miliona uśmiechów.. miliona krzyczących dzieci .. i tysiąca min... przeciwpiechotnych............... szybciej niż się spodziewaliśmy, ale tak jakoś wyszło.. a to dlatego, że... ostatnio pisałem ze wsi...a następnie mieliśmy przedostać się do miejsca jeszcze ładniejszego i jeszcze dzikszego..... jednak nie zawsze to co pisze okazuje się prawdą...

Pojechaliśmy do Ratanakiri na północy.. i trafiliśmy do dziury.. po prostu dziury i tyle.. osiem ulic na cztery... do tego cale pełne motorów.. więc to już nie wieś.. ani nie miasto.. tylko dziura.. wokół miało być pięknie i ładnie.. najpiękniejsze jezioro w Kambodży....i takie tam inne.. no i co tu powiedzieć.. było ładnie bo niby jezioro w kraterze wulkanu..więc całe okrągłe... ale prawda taka ze taki trochę mniejszy Strzeszynek.. do tego cala natura bardzo przypominała europejską tak, że raczej dla nas nie aż tak interesująca... bo nie dość ze niby europejska.. to jeszcze wszędzie wypalali lasy.. a jedyna różnica to nadal ta czerwona ziemia na drogach i polach...

tajlandia kambodża zdjęcia blog Kambodża

No bez tragedii też nie można marudzić.. bo jak byliśmy na targu, na którym można było kupić głowę świni, która w pysku miała odcięty ogon.. lub inny kawał mięsa, nad którym latał rój much... lub inne tego typu specjały to nam się podobało... w ogóle..... Z rzeczy ciekawych. To po prostu trafiliśmy do średniowiecznego miasteczka. Ok były motocykle. Jasne. Była telewizja. Jasne. Jednak. Całe miasto istniało tylko i wyłącznie dlatego, że istniał targ. Na targu były kobiety, które sprzedawały wspomniane mięso, warzywa i owoce. A oprócz nich zauważyliśmy: krawcowe, złotników i kowali. I to by było na tyle. No ok jeszcze były myjnie dla motocykli, obok targu. Ale tak serio, serio to po prostu targ i kowale. Ot, to stolica jednego z kilku regionów Kambodży. Heh śmiesznie.

tajlandia kambodża zdjęcia blog Kambodża

Samo jezioro też całkiem śmieszne.. bo w sumie jak nasz Strzeszynek.. z tym,że tutaj było tyle dzieciaków.. że Popiel stwierdził, że one są jak lemingi... co jeden wszedł na pomost to następny spadał i tak cały czas.. czasami skakały dwa nad sobą. Śmiesznie. Ale powiedziały bym, że na 12h autobusem, które musieliśmy przemierzyć aby tu dotrzeć, to to jezioro i targ to trochę za mało... ok autobusem jak autobusem.. bo to był minibus marki mercedes (wszędzie oznakowania od kołpaków aż po dach).. przy czy przy bliższym zapoznaniu się był to ssangyong.. czy jak się ta chińska marka nazywa... nie zdawałem sobie sprawy ze oni aż takie podróby robili (żeby wstawiać znaczki itd).. no ale ok, Chińczycy są w ogóle mistrzami podróbek.. teczki które tu wszyscy noszą są wyprodukowane przez nokie;) ot to niespodzianka;).. a wiatraki firmy SANZYO.

tajlandia kambodża zdjęcia blog Kambodża

Ponieważ nic innego ciekawego się nie kroiło to.. opuściliśmy kraj spalonej ziemi.. i zwinęliśmy się do Laosu. Co do Kambodży jeszcze dwa słowa. Z jednej strony jakbym miał komuś polecić gdzie tu przyjechać i co zobaczyć, to naprawdę ciężko by mi było. Bo nie ma tu żadnych super ekstra atrakcji. Z drugiej, jest coś w tym kraju , co sprawia ze naprawdę chce się tu wrócić. I to zdecydowanie bardziej niż do np. Hondurasu. Co? Nie wiem. Uśmiechy. Jedzenie. I koniec końców specyficzna atmosfera z tysiącem motorów wokół Ciebie przemierzających czerwone drogi, z domkami na kurzych stopach (tudzież na palach). Z domkami, które wszystkie są drewniane. A to wszystko wymieszane z francuskimi kolonialnymi willami. Śmiesznie. Fajnie. Naprawdę, Kambodża jest godna polecenia.

tajlandia kambodża zdjęcia blog Kambodża

Co do Laosu. Dotarliśmy dziś na wyspę Don Det.. takie miejsce gdzie z internetem i prądem raczej słabo (kilka godzin dziennie). Tak,że trzeba świeczek używać. Za to śpimy znowu w chatce zwisającej nad Mekongiem i to z pięknym widokiem na zachodzące słońce. Żeby było śmieszniej chatka jest różowa. No cóż. Sobie miejsce wybraliśmy na walentynki. Popiel się tylko boi aby nie przypłynęły tu jeszcze delfiny. Bo podobno mają kilka rzecznych.

Teraz pobujamy się trochę po południowym Laosie. Za kilka dni się odzywam jak będzie wiadomo już coś więcejj. Pozdrawiam.