Chiny: Yangshuo - Longji Titian - pola ryżowe - Guilin

Wieś

Mam 30 min wiec pisze...

Opuścił nas Karol z Anką i w dalsza podroż jedziemy już sami z Popielem... Oni nie wyjechali jeszcze z Chin ale nas wyprzedzili bo nie mieli czasu żeby pooglądać kilka rzeczy w tej prowincji gdzie my zostaliśmy i pojechali do następnej (Yunnan) która zapowiada się jeszcze dużo ciekawiej niż to co widzieliśmy dotychczas..

chiny mapa Mapa naszej podróży

No ale my zostaliśmy i tyle.. i było warto.
Choć jak na razie czuje zmęczenie zmęczenie i tylko zmęczenie... to co nas wytrzęsło w ostatnie 2 dni to jak nigdy no ale było warto...

Najpierw przemieściliśmy się z Yangshuo do Longji Titian (bodajże tak się nazywa)...a tam... po raz pierwszy spotkaliśmy się z mniejszościami tak naprawdę.. ogólnie w chinach 92% ludności to rasa Han.. a reszta to mniejszości... czyli jak dla mnie to tacy tam Indianie... żyją jak Indianie nawet wyglądają jak Indianie... jak dla mnie są to Indianie;)... względnie nasi górale;)

Dojechaliśmy do tych pierwszych.. heh i śmiesznie.. po pierwsze oczywiście chodzą dziwnie ubrani.. kobiety na kolorowo z turbanami czy innymi takimi tam ręcznikami na głowie.. po drugie po drugie te kobiety maja bardzo długie włosy.. no bardzo długie i chcą żeby im zapłacić 10 yuanów za zdjęcie z nimi... heh

chiny zdjęcia blog Chiny

.. żyją na wsi wśród gór... wieś.. hmm z 150 chat drewnianych jedna przy drugiej.. każda ma z 3 pietra albo i więcej.. na dolnym pietrze czasami żyją świnie z kurczakami..czasami nie.. na gorze ludzie.... i wszystko to na zboczu góry.. i nie jakiegoś tam pagórka tylko góry, która się pnie całkiem pionowo.. pomiędzy tymi chatami drogi.. no raczej ścieżki bo samochodów tam nie ma tylko ścieżki.. ścieżki miedzy chatami i chaty i tyle.. i śmiesznie się chodzi tymi ścieżkami bo tak idziesz a tu po lewej chata a po prawej uskok z 10m.. a ścieżka taka, że jak dwie osoby się mijają to trzeba przystanąć i tak w całej wiosce....

chiny zdjęcia blog Chiny

I do takiej wioski się dostaliśmy.. tam też spaliśmy... spaliśmy u jednej z wieśniaczek (heh w sumie i chłop u niej mieszkał, ale jak teraz myślę to w tej wsi głownie rządziły się kobiety to one nas namawiały żeby spać u niej a nie sąsiadki, to one pokazywały długie włosy i namawiały aby zjeść posiłek u niej a nie sąsiadki... i tak na okrągło i nie dało się odczepić.. ok dało ale tylko w jeden sposób.. Popiel przejął to od Karola i z nimi rozmawiał po polsku.. ale nie że tylko odpowiadał tylko cale historie im mówił... one go zapraszały do domu a on im mówił żeby poszedł ale właśnie idziemy szukać smoka... a takiego dużego i w ogóle.. no to one się śmiały coś swojego odpowiadały ale po pewnym czasie się odczepiały.. na co oczywiście się nowe pojawiały;) i tak w kolko)... ok czyli same kobiety.. no tak bo faceci mieli inne zajęcie ale to zaraz...... no i spaliśmy w takim domu..ogólnie fajnie i schludnie, jedyny problem to był taki, że jak wróciliśmy do pokoju to był tam pająk mniej więcej wielkości dłoni a sam jego odwłok to tak z 6cm... trochę zgłupieliśmy no ale nic.. miotła do boju i go zabiliśmy.. trochę było zabawy bo on uciekał no i się baliśmy żeby kogoś nie dziabnął ale poszło..... i wszystko byłoby ok bo się uspokoiliśmy....ale Popiel poszedł pod prysznic i wraca po minucie i mówi ze ma 2 wiadomości dobra i złą.... dobra była taka ze były 2 prysznice a zła taka ze po drodze spotkał pająka jeszcze większego od tego poprzedniego......... no to ja się załamałem.. mowie ze idę do właścicielki domu bo z doświadczenia z Meksyku wiedziałem, że ona się z nim najszybciej oporządzi i poza tym miałem nadzieje, że jakoś tam nam wyjaśni, że nie są groźne... i tak było ... .wzięła laczka pobiegała za nim trochę bo uciekł do jakiegoś pokoju ale zaraz go dorwała..potem nam pokazała, że one nie gryza i powiedzmy że spokojnie poszliśmy spać...no chyba nie do końca bo choć było mega gorąco to okna zostawiliśmy zamknięte i drzwi tez... i tylko Popiel stwierdził, że trzeba myśleć jak w Afryce mówią... że jak czegoś nie widzisz to tego nie ma .. zgasił światło no i pająków nie było widać wiec ich nie było wiec zasnęliśmy spokojnie... no niby bo tak jak zasypiałem to się tylko wsłuchałem w dwór...i na dworze jeden przeogromny hałas wykonywany przez owady ale tak wielki, że się wydawało że i przez okna nas zjedzą.... echhh....

chiny zdjęcia blog Chiny pola ryżowe

No a tych owadów tam tyle.. bo.... no właśnie (tutaj rola mężczyzn w wiosce się pojawia)... wokół .. wszędzie wokoło na stokach gór były pola ryżowe..... ale to jest niesamowicie bajeczny widok... ale tak bajeczny, że tylko zamku brakowało i królewny .. bo reszta była... niesamowita zielona żywa zieleń... cale stoki (od 380 do 1400 metrów!!) wokoło podzielone na małe ( gorą 2metrowe w poziomie myślę... no może czasami większe) stopnie, na których przez wieki chłopi zrobili system irygacji i sadzawki takie 30 cm z gliny, w których rósł ryż......... ok ciężko opisać.. kwintesencja taka.. że ogromem wysiłku tutejsi Indianie przemienili dziesiątki (setki? wszystkiego nie widzieliśmy myślę ze setki) gór w stopnie z rosnącym ryżem.......... niesamowite... i tam właśnie pracowali chłopi.. tam siedzieli pewno większość czasu... tylko zdjęcia to oddadzą... do tego miejsca trochę trzeba było jechać ale było warto....

chiny zdjęcia blog Chiny

Spędziliśmy tam jeden wieczór i następny dzień z rana...wstaliśmy o 6 aby dojść do następnej wioski.... trzeba było przejść parę km przez góry gdzie w sumie cały każdy skrawek polany wykorzystali na pola a reszta to były lasy.. a jak już wyszliśmy to następna wioska wyglądała dokładnie tak samo...

Woohoo... wiec nie wyobrażam sobie aby inny naród niż Chińczycy był w stanie stworzyć coś takiego.. niby to już od 10 wieku istniało ale taki ogrom pracy, że ja nie mogę....i oczywiście nadal to wszytko musi być obrabiane ręcznie bo tam nawet koń nie wjedzie... tak że sierp i do roboty.. a potem jeszcze to posadzić etc etc.. a to wszytko w w wodzie bo ryz rośnie w wodzie właśnie w tych sadzawkach co oni sprytnie z gliny stworzyli (każdy stopień to oddzielna sadzawka z murkiem z gliny)...

No nic to było miejsce turystyczne dość mocno co potwierdziło nam to, że spotkaliśmy tam wycieczkę z Polski (nota bene pierwsza wycieczka jakakolwiek tu spotkaliśmy oprócz chińskich) fajnie spotkać swoich szczególnie, że wreszcie po posłuchaniu ich mieliśmy pewność jak ten ryz rośnie.. bo choć ja jednak od razu myślałem, że jak pszenica (i miałem racje) to Popiel na początku utrzymał, że jak ziemniaki;)... było też turystycznie i dla Chińczyków których tam było sporo i którzy używali sobie jeszcze jednej atrakcji, która była w wiosce a mianowicie możliwości wynajęcia dwóch tutejszych chłopów do noszenia na dragach pod baldachimem po tych ścieżkach...
Śmieszne bo używali tego tylko Chińczycy chyba białym było trochę głupio...

No i to miejsce było spoko, gorzej sobie wybraliśmy na następny dzień.. to znaczy wcale nie gorzej ale trochę męcząco... chcieliśmy takie miejsce co jeszcze nie jest turystyczne..i znaleźliśmy taką wioskę z 30 km stamtąd.. wzięliśmy autobus i jazda.. tam od razu nam powiedzieli ze autobus będzie jechał z 2h ale my nie wierzyliśmy... no to się trochę pomyliliśmy.

Bo autobus jechał ponad 2h.... a to dlatego, że Chińczycy wzięli się do przebudowywania drogi...wyglądało to tak, że tam pewno jeszcze kilka miesięcy temu była wąska na półtorej pasa górska droga.. no i Chińczycy postanowili ją przebudować...... ale oni tego nie robią tego jak my.... czyli wzdłuż..... oni mają rozmach oni drogi budują nie poziomo ale pionowo... to znaczy.. nie ze 2 km potem następne.... tylko...

Rozwalili stara drogę, rozwalili parę wiosek bo nowa drogę przeprowadza przez centrum tych wiosek (widać było chaty do polowy wyburzone - większość chat nadal z drewna tu jest..jak u nas kolo Białego Stoku ;) )
Zaczęli na raz budować z 10 mostów na całym tym odcinku (jak my jechaliśmy niektóre były już kończone drugie w połowie budowane).. i na raz będą tu pewno kłaść cement potem asfalt.. od tak...

Wygląda na to ze za 2 mce to tu już będzie gotowa droga... ale po prostu niemożliwe jak to robią... no a teraz to całość się jedzie po wertepach albo cząstkowo stworzonej drodze.... do tego jechaliśmy tam w busie.... no takim chińskim a la vw bus... trochę większym, który ... nie miał amortyzatorów...ale to w ogolę.. naprawdę.... no to trochę nas wytrzęsło ani książki ani nic..ale było zabawnie....
I co zastaliśmy po dojechaniu a nic.. następnego busa trzeba było wziąć i jechać dalej....

A dalej już typowa chińska wieś ale ładnie położona w korycie rzeki z jakimiś świątyniami w okół.. i nie jedna wieś ale kilka jedna za drugą. wypożyczyliśmy rower trochę tam pojeździliśmy...... i co mogę powiedzieć... a nic... tylko 2 rzeczy

chiny zdjęcia blog Chiny

Uno.. jest tam pięknie.. przepięknie... przepięknie.. zielono i pięknie......
Dos... ludzie przemili.. wszytki dzieci po kolei krzyczą do ciebie ni hao i hello .. czyli cześć w po ang i chińsku.... zresztą inni ludzie też.. wszyscy się uśmiechają choć pracują ciężko...bo stres.... chińska wieś to tylko dwie rzeczy
- ryż..... ryz który jest wszędzie... tutaj (to tez teren górzysty) każde wolne miejsce płaskie było przeznaczone na ryż..ale ja mam na myśli każde.. tak ze jak się jechało i przy drodze był spadek 5 m.. w dole rzeka a koło niej z 100m kwadratowych to tam już ryż był sadzony... i w sumie tylko ryż.. no czasami kukurydza i jakieś przyprawy...ale to prawie że nic.. a reszta to ryż..
- a druga rzeczą są cegielnie.. z tej gliny co tu jest wszędzie wytwarzali cegły...

chiny zdjęcia blog Chiny

I nic więcej na wsi nie było.

Oprócz rolników którzy raczej pracowali ciężko, bo wszystko robią ręcznie...ale w sumie zadowolonych z życia.... ci Chinole jednak silny naród.. cały dzień pracują a wieczorami z rodzinami graja w gry.. jak nie ma komputera (no a raczej tu ich nie ma) to w rożne karciane itd.. ale graja... i wyglądają na szczęśliwych...choć lekko nie maja..

I tak budują ten kraj... a maja co bo choć jak mówiłem na polach tylko ryż i cegły to większość chat nadal z drewna...ale budują budują widać tu, że budują na każdym kroku.. i chaty nowe powstają i w ogóle.... a i tak tu pięknie i tyle...

I na pewno było warto to zobaczyć żeby mieć w miarę pełny obraz kraju.

No i co więcej ... a nic...dzisiaj musieliśmy wracać ta wspaniała chińska trasa co nas znowu trochę porzucała na lewo i prawo.. potem jeszcze z 3 h autobusem.. no i trochę z tego wszystkiego się czuje zmęczenia.... ale co tam.

Jutro Guilin, pojutrze Kunming czyli dwie stolice prowincji.. a potem znowu góry, ale teraz już z Yunanie podobno jedno z najpiękniejszych miejsc w Chinach...

Pozdrawiam

chiny zdjęcia blog Chiny