Chiny: Yangshuo - Guilin - Kunmin

Coraz tłoczniej

Hej

Właśnie wróciliśmy z rowerów.. jestem w miarę zmęczony i megaspocony.. jak to w Chinach zresztą non stop... pogoda tutejsza zabija.. parno parno parno... śmiesznie maja Chińczycy z nami bo widza jacy jesteśmy spoceni podczas gdy oni w ogóle... no i się śmieją.. śmieją się też jak chcemy do nich mówić po angielsku bo nic nie rozumieją.. śmieją się też gdy coś się powie po chińsku i nie wyjdzie.. w ogolę to cały czas się śmieją ale tak przyjaźnie.. fajnie jest... Popiel się czuje jak w raju...

chiny mapa Mapa naszej podróży

No a w ogóle to jesteśmy w Yangshuo.. albo coś tak nie pamiętam.. takie miasteczko blisko Guilinu.. Miasteczko 300 tys ludzi.. wśród gór... takie nasze Zakopane, w których mnóstwo turystów. Od dwóch dni chodzimy po górach i jest fajnie.. kurcze.. te góry maja tu niesamowite.. to są chyba wapienne... i chyba była erozja albo coś bo nie wiem jak..ale tu jak się wejdzie na jakiś szczyt to wokół widać tak z 200 (to bez przesady) innych szczytów.. wszystkie takie stożkowate ostro wychodzące z ziemi... a pomiędzy nimi pola ryżowe no i gdzieś tam miasta.... niesamowity widok niesamowity.. właśnie wróciliśmy z jednej góry jest chyba gdzieś tak 21 i bardzo ciemno już. w ogóle tutaj się robi ciemno o 19 no ale o 4 już jest jasno chyba..może o 5..... ok.. ale co chciałem powiedzieć to to że..

chiny zdjęcia blog Chiny

w te góry jechaliśmy na rowerach... i to jest zwariowane.. ja nie wiem jak ci Chińczycy to robią, że tu się nikomu nic nie dzieje..ale jakoś daliśmy rady... ok jesteśmy w tym mieście co jest jak Zakopane..i teraz wyobraźcie sobie Zakopane w weekend majowy ... i ja wam mowie ze Zakopane w weekend majowy w stosunku do tego miasta to jest puste.. prawie bez ludzi.. tu wszędzie tłum mega tłum.. tak że po mieście to się nawet na rowerze nie da jeździć.. przynajmniej nie po centrum.. potem już lepiej... ale to jest zwariowanie.. po raz pierwszy się czułem jakbym jechał w peletonie.. a do tego trzeba ich wszystkich wyprzedzać.. i to nie tylko rowerzystów ale i ludzi na skuterach co nie jada szybciej niż 25 na godzinę.. i ludzi w samochodach co są ciągnięte przez silnik jadący przed nimi na dodatkowym kole co też szybciej nie jada.. No ale przede wszystkim rowerzystów... wszystkie rodzaje rowerzystów.,.. turystów..przede wszystkim Chińskich.. chłopów co jadą z Coca-Colą sprzedawać ja na szczytach gór... chłopów co jada obładowani jakby właśnie jechali z Castoramy.. pana w tanim garniturze, lakierkach i oczywiście białych skarpetach.. Niesamowite..... no a jeżeli to się przez jakiś przypadek zakorkuje.. no to już Sajgon w ogóle... wszyscy trąbią, krzyczą.. i jedziemy dalej.. śmiesznie.. w ogóle tu nie istnieją reguły drogowe.. ale wyczaiłem najważniejszą zasadę (czy jesteś pieszym czy na rowerze) chyba związaną, że oni tu mimo wszytko jada wolniej i maja mniejszą drogę hamowania.. wiec zasada brzmi tak... jeżeli masz jaja i wepchniesz się komuś prosto przed niego to on się zatrzyma a jeśli nie to on przejedzie przed tobą i prawie ci stopy przejedzie.. i to samo na rowerach.... jeżeli my jeździmy w Polsce na trzeciego.. to oni nie wiem jak tu jeżdżą.. po prostu pod prąd.. niesamowite...........ale to działa.. żyje;) i jakoś to działa nawet na rondach bez kitu..

chiny zdjęcia blog Chiny

Tak że milo spędziliśmy dwa dni.. dziś oprócz góry poszliśmy do jakiś grot..ale to jak zwykle nuda oprócz tego .. że w grocie był staw z błotem, w którym można było się kapać.. niesamowite z tego jest tylko to, że na błocie człowiek się unosi..ale to tak totalnie.. że ponad polowa ciała jest ponad błotem.. i nie trzeba się w ogóle wysilać.. da się nawet usiąść po turecku na błocie będąc w 1/3 zanurzonym.... no a oprócz tego to błoto jakoś nie chce wyjść z włosów..no ale tego się można było spodziewać...;)

No i my dzisiaj nic więcej bo sobie pospaliśmy i z rana zrobiliśmy dzień lenia.. trzeba było trochę.. bo najpierw 24 h w pociągu (który tak w ogóle jest całkiem niezły, na pewno lepszy niż nasze kuszetki.. leci w nim przyjemna muzyczka etc).. potem.. potem mieliśmy podroż życia.. no życia wyjazdu Caye Caulker.. o 8 dojechaliśmy do Guilinu.. kupiliśmy bilety i potem z jakimś Chinolem podjechaliśmy najpierw Chińskim autobusem 20 osobowym z panem z kogutem i panią z wiadrem pełnym pływających ryb do takiej wioski z 30 km za Guilinem (tu po raz pierwszy widzieliśmy owe ciężarówki co wyglądają mniej więcej jak żuk .. z tym, że one są ciągnięte przez silnik, który jedzie na dodatkowym kole przed nimi;) mistrzostwo techniki;) )... dojechaliśmy do tej wioski, przy której płynęła rzeka.. tam po obfitym obiedzie (...a do tego wrócę w następnym liście.. będę pamiętał)... wsiedliśmy do łódki.. no ale łódka była wypasiona.. tylko my w czwórkę.. na takiej łódce z motorem jak na filmach z Wietnamu płynęliśmy w dol rzeki... co wiedzie przez wszystkie te góry wapienne.. wooohaa.. w połowie drogi pan z łódki kazał nam wysiąść dając znać, że w dole rzeki jest policja (udawał syrenę wiec myślę, że o to chodziło) i że nie możne nas wieźć dalej, ale że wróci.. no nic wyciągnęliśmy plecaki z lekkimi obawami co do tego jak długo zabawimy jeszcze przy tej rzece..ale na szczęście wrócił bardzo szybko (w sumie prawie nie odpłynął) bo dostał tel, że policja popłynęła w dol rzeki..... .. no i spowrotem na łódkę.. bo w chinach nigdy nie jest łatwo.. ale to nigdy.. może i problem z komunikacja... ale mimo wszystko non stop wchodzimy do jakiegoś autobusu to każą do innego przejść... itd itp..ale jest śmiesznie tylko trzeba się relaksować... czemu szczerze mówiąc trochę przeszkadza wszechogarniający tłum krzyczących Chińczyków... woooh jest ich za dużo...

chiny zdjęcia blog Chiny

No i tą łódka dopłynęliśmy do autobusiku, którym potem już do Yangshuo... ...wczoraj jakaś górka jeszcze..imprezka.. no a dziś już mówiłem..

Dajcie znać czy w ogóle dostajecie te maile... poza tym.. no to już chyba prawie na półmetku jesteśmy... a dopiero zaczynamy się rozkręcać.. no ale cóż.. tak to już jest...

Jutro opuszcza nas Karol z Anką i dalej jadę z Popielem.. podroż ma przebiegać tak

Langcostam (Longsheng) na północ od Guilin a tam pola ryżowe
potem S costam na północ.. ;)
a potem Kunming
Dali
Lijangjao
Z... cos tam.. ale to tak za 2 tygodnie.. podobno tam zaczyna powoli pachnieć tybetem...

No a potem Shanghai (mamy samolot z Lijangjao)
no i dom...
Ale to tylko taka wstępna rozpiska

Pozdrawiam

chiny zdjęcia blog Chiny