Peru: Lima - Puno - Titikaka - La Paz - Rurrenabaque - Transporte Aereo Militar

Wróć - tu jednak jest po prostu brzydko

Hola hola,

nie no bez jaj, tu jednak jest brzydko i tyle. Nie ma co wymyślać. To znaczy nie tu, ale tam - czyli w Peru (a przynajmniej tam gdzie byliśmy). Dotarliśmy do Boliwii, z przygodami, ale już powoli coraz lepiej. No to po kolei.

peru mapa Mapa naszej podróży

Wiec po raz pierwszy stwierdzam, że gdzieś mi się nie podoba. I to będzie Peru, tak ogólnie. Bo OK, w Limie jest dzielnica 40 x 40 ulic co jest przeurocza i gdzie mógłbym mieszkać dłuższy czas. W Arequipasie (drugie największe miasto) jest takich ulic 10 x 10 i do tego przepiękne katedry, zakony i pałac. Do tego doszło to miasteczko nad morzem z rybami, o którym pisałem. Do tego słyszałem, nie widziałem, że Cuzco to mistrzostwo świata. Ale reszta to tragedia.

Może to i dlatego, że nie jestem wielbicielem koloru szarego. Ale cholera, rozumiem ze większość terenu to pustynie połączone z górami - czyli szarość do kwadratu bo i wertykalnie i horyzontalnie. Rozumiem tez, że nie są najbogatszym krajem na świecie. Ale dlaczego nie stać ich cholera na wytynkowanie lub pomalowanie domów. Po prostu taka moda.

ameryka południowa peru zdjecia z podróży Peru

Ok jak pierwszy raz widziałem slumsy Mexico City - czyli chaty bez ładu i składu i bez tynku i okien na wzgórzach pod miastem to się przeraziłem. Odpychało nadal gdy widziałem takie slumsy w Limie co się ciągnęły kilometrami przy wyjeździe z miasta. I tak sobie myślałem kto tam musi mieszkać. A tu się okazuje, że tam mieszkają całkiem normalni ludzie. W jednym nocnym autobusie osiadłem z taka starsza panią, która powiedziała, że nie wymieni się na miejsca z Mają, bo jej taki bilet córka kopiła i tyle. A do tego w tych autobusach to non stop bandyci. A autobusy się rozbijają. I ona nie wie czy ja jej... i tak dalej itp. wiejskie marudzenie, że tak nazwę. Przy czym jak już usiadłem kolo Pani i się zorientowała, że ja rozumiem to opowiedziała mi cala historie życia. Od tego jak w wieku 17 lat się przeniosła na Limy, przez to jak jej sąsiadka chyba w Boga nie wierzy, bo jej klientów nie przesyła, taka zazdrosna jest, aż po to, że jej z mężem nie wyszło, bo niby buty naprawia, ale ciągle pije. A te autobusy to takie niebezpieczne i ci złodzieje to w Boga nie wierzą, a na kanale 25 w Limie... i tak przez następne 12 godzin .. OK, z przerwa na 7 gdzie udało mi się zasnąć. Ale jak tylko zauważyła ze oczy otworzyłem to już...

No i ok, okazało się, że ta Pani mieszka sobie Wallasie na tych nieotynkowanych wzgórzach i jest jak najbardziej najmilszą babcinką. Do tego w Arequipasie też gdzieś na takie wzgórza trafiliśmy tak naprawdę próbując zejść ze szlaku gringo – tj. drogi uczęszczanej przez 90 proc. turystów z plecakami. Przy czym jak zaznaczam, to nie było takie ciężkie, bo w Arequipasie tylko 10 ulic szarymi nie było. I cholera tam tez normalni ludzie mieszkają.

Ale nie dajmy się zwieść. To jest brzydkie - szare nieotynkowane, brzydkie dzielnice - nawet jak są bezpieczne. A wszystko już przerosło Puno. Puno miasto lezące na wzgórzach jeziora Titikaka. Najważniejszy port z wycieczkami turystycznymi na jezioro Inków.

A idź pan w pyry w całym półmilionowym mieście (a wiecie ile to chat musi stać, jeśli są jednopiętrowe żeby 500 000 tys. ludzi mieszkało) nie znajdzie się nawet 3 dłoni wymalowanych chat. No możne i 3 dłonie będą, ale nie dużo więcej. Ehhhh Peru...

No to uciekliśmy. No tak nie od razu. Bo wcześniej dorwała mnie klątwa Inków i skończyłem z chodzeniem do ubikacji co 8 min. A potem i mnie i Maję choroba wysokościowa. I to taka raczej ostra niż słaba. Ja po kilku wywarach z liści koki i jakimś innym magicznym cudzie z apteki się wyleczyłem. No możne nie daje rady wejść 4 pietra po schodach. Ale to normalne. Tu i tak wszyscy na zwolnionych obrotach. I to bez kitu. Ale tak to jest jak się wdycha rozrzedzone powietrze. Maję jeszcze trzyma ból głowy itd. W związku z tym nie czekamy długo tylko jutro z La Paz lecimy do Rurrenabaque, na północ do La Paz; zaczyna tam się puszcza amazońska. Ale co ważniejsze, jest na wysokości 500m. Miejmy nadzieje ze się człowiek przyzwyczai przed powrotem na górę. Swoja droga linia, która lecimy ma bardzo ciekawa nazwę: Transporte Aereo Militar - i startuje z lotniska wojskowego,) Ale podobno bezpieczna " dla ciebie i rodziny" jak to mówi reklama. Tam rodzice się nie boją, wszystko pod kontrola i w sumie zgodnie z planem, bo i klątwa Inków i choroba wysokościowa musiały być. Tak to wyjazd byłby nie pełny.

ameryka południowa peru zdjecia z podróży Peru

A co do Peru, to jedna sprawa, na której kończyłem ostatnio, czyli ludzie. Cholera kraj pełen spokojnych, uczynnych górali. A górale muszą być OK. I tak to była i ta Pani z autobusu i policjanci co jak ich spytaliśmy o miejsce jak dojść to doprowadzili do autobusu poczekali, na niego, wpuścili do środka i pogadali aby nad odpowiednio wypuścili. I pani na ulicy co sama podeszła aby powiedzieć gdzie wychodzą lepsze ujęcia zdjęć. Jednym słowem jestem za Peruwiańczykami. Zdecydowanie za. Za wysokimi górami. Ale przeciw szarości. A tej tu za dużo.

A co do Boliwii, ludzi i szarości, tudzież jej braku to następnym razem, bo kafejkę zamykają.

Adios