Mozambik cz.1 - Maputo, Matola, Tofo

Trzy Afryki

Tak na drugi rzut oka to Afryki są trzy. Jest Afryka co posiada. Jest Afryka, która walczy, żeby posiadać. I jest Afryka, która nie posiada i wygląda na pogodzoną z tym faktem.

afryka mozambik mapa Mapa naszej podróży

Biorąc pod uwagę naszych kilka dni w południowym Mozambiku to tej Afryki, która posiada jest całkiem sporo. Statystyki pewno mówią o bardzo niskim średnim PKB rzędu 900 dolarów na głowę. Itd Itp. Ale w oczach turysty przyjeżdżającego do stolicy Mozambiku tak to nie wygląda. To nie ta nędzna Afryka, o której się myśli przed przyjazdem z dziećmi głodującymi przed ruderami. Maputo wielkością jest porównywalne do Warszawy. Jego centrum także jest z tym Warszawskim porównywalne. I to myśląc szeroko od starówki po łazienki. I to centrum stolicy Mozambiku jest po prostu ładne, bardzo ładne. A ludzie żyją tu godnie.

Maputo to całkiem niezła mieszanina. Przede wszystkim spotykamy tu wille. piękne portugalskie, kolonialne wille. I to nie, że w jednej dzielnicy. Ale w zasadzie w całym bardzo dużym centrum. Jak ktoś wraca do Maputo po 30 latach to podobno żegna się i pyta, co ci Czarni z tymi willami zrobili. Faktem jest, że trochę pięknych budynków jest zrujnowanych. Ale na każdy jeden zrujnowany kolejne dwa są w stanie całkiem ok. A jeden to już prawdziwe cacko. Biorąc pod uwagę, że 40 lat temu wille należały do wąskiej elity, która sile robocza miała gratis, biorąc pod uwagę że ci Czarni, jak uzyskali dostęp do tych pałaców to byli w momencie gdzie tylko 5% umiało czytać bo Portugalczycy raczej o to nie zadbali. Myśląc o tym, że innych specjalizacji czy dostępu do stałych dochodów na renowacje budynków tez nie mieli. To wydaje się jednak, że te wille są w całkiem niezłym stanie.

afryka mozambik podróż Mozambik Maputo

Są i będą w coraz lepszym. Widać, że to idzie w dobrą stronę. rosną wieżowce, rosną szklane domy, a w nich praca dla specjalistów. Pod samymi willami mamy porządne samochody. Całe centrum zapełnione jest sensownymi pojazdami. Zatem ktoś tu te pieniądze ma. I to nie jest 5 osób. Swoja droga sensownym pojazdem w Afryce nie jest Mercedes, ani BMW, tylko jakiś 4x4, najlepiej Land Cruiser w wersji Prado, względnie Land Rover czy inny Pajero lub Issusu. Patrola nie spotkasz. A propos, mała zagadka się rozwiązała. Duża cześć południowej Afryki (RPA Mozambik etc) jeździ po lewej stronie. Jakby ktoś się zastanawiał, co robią Japończycy ze swoimi używanymi samochodami. To tak, wysyłają je tu pełnymi kontenerowcami. Afryka jeździ w Toyotach. A jak kogoś nie stać to w Isuzu. Europejskich samochodów raczej mniej. One są w Polsce i na Ukrainie.

Maputo to oprócz willi także komunistyczne bloki. W uwolnieniu Mozambiku z rąk prawicowej w swym czasie Portugalii pomagała lewica. Mówimy o roku 75. Zimna wojna. Zatem zaraz, jak Mozambik stał się wolny, to zaraz stał się tez komunistyczny. Wyszło z tego nawet parę fajnych rzeczy jak np. podwojenie osób potrafiących czytać, podwojenie liczby dzieci w szkołach podstawowych, zwiększenie 7. krotne liczby dzieci w szkołach średnich, wprowadzenie obowiązkowych szczepień dla 90% ludzi. I to wszystko w ciągu 5 lat. Nie wszystko co komuna przyniosła od razu musiało być złe. Ale... oprócz problemów z ekonomia itd. przyniosła też piękne bloki. Tych bloków jest mniej niż w Warszawie. Ale są. Jak się gdzieś kilka willi rozwaliło, to zaraz blok postawili. Te bloki też się trochę sypia. Tak że taki to dziwoląg to Maputo, piękne wille, rozwalające się wille i bloki. Wszystko to przy raczej krzywych chodnikach. Na początku zaskakuje i nie wiadomo co o tym myśleć. Ale jak wyjdzie słońce, to w Maputo można się zakochać jak w wielu europejskich miastach.

Ponieważ tych co mają jest sporo to i jedzenie w takim Mozambiku jest całkiem godne. W zasadzie królują dwie potrawy: kurczak w sosie peri peri (czyli cholernie ostrym ale dobrym) oraz wszelkiego rodzaju owoce morza. Kurczaki w ogóle w południowej Afryce lubią i robią smaczne. Niby z rusztu. Niby nic specjalnego. Ale smaczne. A owoce morza... to już każdy wie... ale homar za 25 zł czy inna langusta. Ja nie powiem nie.

afryka mozambik podróż Jedzenie w Mozambiku jest całkiem godne. W zasadzie królują dwie potrawy: kurczak w sosie peri peri (czyli cholernie ostrym ale dobrym) oraz wszelkiego rodzaju owoce morza.

Z drugiej strony ta Afryka co nie posiada. To jest ta co ja kojarzymy z programów w TV. I wygląda niby podobnie: z reguły chatki z bambusa, czasami z cegieł, małe poletko przy chatce. Wszystko to stoi pomiędzy buszem. A busz w południowym Mozambiku wszędzie i to taki z drzewami i krzaczorami, które wchodzą gdzie się da. Wygląda na to, że jak ktoś poletka motyka nie przekopie to po roku poletka nie znajdzie.

Pomiędzy tymi chatkami czasami jakaś zakurzona droga. A na drodze dzieciaki, dziesiątki, setki roześmianych dzieciaków. Afryka jest młoda. Zatem tych dzieciaków tez mnóstwo. Wszystkie w jednakowych strojach idą równo do szkoły. Mundurek to tu podstawa. I zresztą bardzo dobra, co sprawia, że różnice pomiędzy posiadającymi i tymi nie na pierwszy rzut oka są niewidoczne.

Ta Afryka pomijając szkoły to się pewno od wieków specjalnie nie zmieniła. Nie ma tu nic oprócz tych chałupek. Często nie ma prądu, wody pewno też nie. Przy czym, ciężko powiedzieć, że ta Afryka jest smutna, tragiczna. Z reguły nie. Z reguły ludzie są przystosowani do życia spokojnego, powolnego. Z reguły nie mają co narzekać na brak jedzenia czy czegokolwiek. Żyją po afrykańsku - spokojnie, powoli i szczęśliwie. Problem chyba głownie jest taki, że ta Afryka jest bezbronna. Jak przyjdzie powódź, AIDS, susza, zmiany klimatyczne czy inna zaraza to po prostu ta Afryka jest bezbronna. Tu nikt nie będzie potrafił zmienić upraw z roku na rok. Tu nie starczy samochodów, żeby wszyscy uciekli podczas powodzi. Tu nie tak szybko zmienić przyzwyczajenia.

I stąd ludzie zaczynają walczyć. Walczyć, aby coś mieć. Walczyć, aby zarabiać więcej niż 6 zł na dzień. I to jest ta cześć, która spotykamy na codzień. Afrykę co nie posiada widzi się przez okna samochodu. Afrykę co posiada widzi się podczas spacerów po ładnych dzielnicach. Ale na codzień turysta spotyka Afrykę walcząca. To są kierowcy busów, co jeżdżą po 12 godzin dziennie. Jeżdżą raczej niebezpiecznie bo chcą jak najszybciej dotrzeć do celu. Swoją drogą coś w tym jest, że spokojni, nigdy niespieszący się Afrykańczycy, siadając za kołkiem chcą jakby odrobić cały stracony czas. I jadą tak szybko jak się da. Ta walcząca Afryka to też są panowie i panie na bazarach co starają się sprzedać co się da. To są chłopaki co namawiają, aby podejść do ich baru i zjeść ledwo co wyłowionego kraba. Wołają cię i nagabują. To są całe ciężarówki ludzi stojących na naczepie, którzy o 5 rano jadą do pracy w stronę Maputo. Nie zmieściliby się w autobusach. Stąd codziennie po kilkadziesiąt osób jeżdżą na naczepach ciężarówek w słonce i deszcz. Tych ciężarówek, busów i samochodów jest sporo. Jadąc w stronę Maputo z dwupasmowej ulicy z rana robią trzy lub cztery pasy w stronę miasta. Przejeżdżają na jezdnie jadąca w kierunku przeciwnym. Od miasta mało kto jedzie. A jak jedzie to najwyżej zjedzie na pobocze. Bo tych jadących do stolicy są tłumy. Wszyscy jada zarobić dodatkowych parę złotych.

I niektórym się pewno tak szybko nie udaje. Ale innym czemu nie. W autobusie że Swazilandu spotkaliśmy Lionela. Lionel nas potem trochę obwiózł po Maputo. Powiedział, że nigdy sobie nie wyobrażał, że będzie z kimś z Polski rozmawiał. W tym kraju co Hitler tyle i tyle zrobił. W związku z tym, jak ma szanse to nas poobwozi. Zrobi zdjęcie i żonie pokaże. Lionel ma 32 lata, żonę i 4 dzieci. Najstarsza córka ma 14 lat. Jeździ rozpadającym się Volkswagenem, w którym drzwi się raczej nie zawsze otwierają. Podłoga też raczej wygląda jakby miała odpaść. Ale jeździ. Do Swazilandu pojechał po części, bo są 3 razy tańsze niż w Mozambiku i do tego lepsze. Zapewne to te części co wcześniej przywieziono z Johannesburga. A tam przywieźli je Chińczycy. Lionel pracuje w banku. Walczył, wałczył i mu się udało. Ma sensowną pracę. Mieszka w Matola. Takie miasto 750 tys., które leży zaraz na obrzeżach Maputo (1,25mln). W zasadzie się z nim łączy. To całe miasto to taka stolica walczącego Mozambiku. Tam zaczynają ci, co chcą iść dalej. Cześć chat to rudery. Ale bardzo wiele to sensowne domki parterowe. Takie jak w całym tropikalnym świecie.

Lionel cały czas się śmieje. Jak cokolwiek opowiada. Widać radość chwili. A patrząc na nas czasami mówił, że widzi że jesteśmy gdzieś indziej. że znowu o czymś myślimy, marzymy albo planujemy. Lionel mówił, że Europejczycy nie potrafią być w jednym miejscu w jednej chwili i cieszyć się z tego, bawić i nie myśleć co dalej. Mówił, że to niedobrze bo takie ciągłe myślenie doprowadza Europejczyków do depresji. Lionel mówił, że w Afryce, jutro wszyscy, których widzimy też pójdą do pracy. Ale dziś jest wieczór. Dziś jest teraz, zatem siedzą biesiadują i się bawią. Nie rozmyślają co dalej. Zdecydowanie coś w tym jest, co Lionel mówił.

I w zasadzie to tyle jeżeli chodzi o południowy Mozambik. Bogate Maputo, walczące Matola i przedmieścia, drogi z przepełnionymi samochodami, z chatkami z bambusa, z dzieciakami. To prawie wszystko. Pozostałe miasta to po prostu kilka domków, targi i stacje dla busów. Dla turysty nic ciekawego. Ale... oprócz tego dochodzi to co turysta lubi najbardziej - rajskie plaże. Mozambik cały leży nad Oceanem Indyjskim. A na południu to plaże, palmy, przezroczysta woda i do tego rafy z wszystkimi rybkami: tymi małymi kolorowymi we wszystkich kolorach świata - od złotego po fioletowy, rybkami co się kryją w piasku, tymi co wyglądają jak kamień, tymi co się nadmuchują jak balon. Wszystkie te rybki tu pływają, zaraz blisko brzegu. Do tego dochodzą rekiny wielorybie, 7 metrowe manty i 40 tonowe wieloryby humbaki. To wszystko też tu sobie przebywa. Wieloryby czasami odpływają. Ale co roku wracają. Zatem te zwierzęta rzeczywiście tu są. Nie tylko na National Geographic. W zasadzie są ogólnodostępne. Wystarczy pójść na nurkowanie lub pływanie z rurka. A tych punktów np. w takim Tofo gdzie byliśmy ostatnio jest naprawdę sporo. Zresztą miejscowości z pięknymi plażami tu też aż nadto.

No nic, odpoczęliśmy kilka dni. Bo prawda taka, że jazda w mikrobusie z 16 osobami to trochę katorga. Jutro wyjeżdżamy. Kawał drogi przed nami. Aby dotrzeć na północny Mozambik zejdzie nam z kilka dni. Jak tam dotrzemy to piszemy.