Meksyk: Acapulco - Usa - Reinosa

Byłem w raju - cz. 2

hej....

Już jestem na północy... dokładnie na granicy ze stanami.. ale po kolei

a więc, a więc, a wiec...

Skończyłem na tym, że dojechaliśmy do Acapulco i straciliśmy cały dzień,.... na szukaniu miejsca do spania.. kupowaniu biletów etc...

No, ale następnego dnia już plaża...
Plaża no i fajnie... ogólnie rzecz biorąc.. to hmm... mamy lepsze plaże:)... w sensie.. po pierwsze tutaj wszyscy na plaży siedzą pod parasolami.. ale to wszyscy i do tego siedzą na plastikowych krzesłach... tak, że byle cień i plastikowe krzesła.. nie wiem do czego w sumie im morze służy:)... do tego jak my byliśmy to były fale tak silne..nawet nie duże ale tak silne.. że się prawie do wody nie dało wchodzić.. bo wciągało do środka oceanu....ale to się jeszcze jakoś tam da przeżyć.. bo nawet się jakoś tam da z tymi falami powalczyć... no ale co najgorsze... to tu jest układ taki.. ze idzie sobie ulica.. taka główna.. przy niej stoją hotele (od strony plaży).. a na wyjściu z hotelu jest plaża.... aaaaaaaaaaa............ no plus z tego taki.. ze poszliśmy z Rubenem i tą Japonką.. gadaliśmy po angielsku.. i położyliśmy się na leżakach jednego z hoteli na plaży.. i ponieważ gadaliśmy po angielsku i raczej międzynarodowym towarzystwem byliśmy to nas nie ruszyli ani o nic nie pytali i tak spędziliśmy dzień na plaży w cieniu ale za darmo.. co ważne:)

meksyk acapulco zdjecia z podróży Meksyk - Acapulco

No i takie to tam Acapulco.. byliśmy jeszcze na jakiejś rybie..ale to już w tej naszej części gdzie mieszkamy.. czytaj biednej..za to ryba była duża i smaczna i dobrze mi na żołądek zrobiła który trochę jest rozjechany przez to żarcie tutejsze.. już mi aż tak nie smakuje:)) haha

No ale teraz... teraz. następny dzień.. to jest to.. nawet nie opisane w przewodniku Pascala (którzy wszyscy tutaj nazywają moją biblią bo cały czas z nim chodzę:)...)... a nic..ale miejsce.. uuuhaaa.. najlepsze co widziałem dotychczas... a więc...

Byliśmy raczej znudzeni Acapulco, więc tak spytaliśmy się w pierwszym lepszym sklepie, czy jest coś ciekawego koło Acapulco.. jakaś plaża bardziej dzika czy coś.. no i dobrze trafiliśmy na jednego kolesia co nam powiedział.. jaki to autobus mieliśmy zabrać miejski żeby dojechać... więc wsiedliśmy do jednego z autobusów.. i po pół godziny...........auuuua.... to tylko zdjęcia oddadzą a mam chyba z 50 z tego miejsca... dojechaliśmy do takiej laguny... takiego jeziora co się raz na rok łączy tylko z morzem..a normalnie to jest to jezioro koło morza.... laguna... ooooogromna.. pływaliśmy na niej taką barką turystyczną na 40-50 osób.. ale taka mała jakaś wietnamska.. super wypas.. żeby przepłynąć jezioro potrzebowaliśmy z jakąś 1h. w jedną stronę..a ta laguna to taki trójkąt czy coś.. więc duuuuuuuuuuuuuuuuże w każdym razie,....
dookoła laguny plamy, dziwne drzewa.. dzika przyroda... itd itp... w lagunie krokodyle, przedziwne ptactwo.. jakieś pelikany czy inne takie.. niemożliwe... na jeziorze rybacy tacy jak na jakiś rysunkach z dzikich krajów w ich kanu... jakkolwiek się pisze i mówi.)... .. nie no totalny wypas.. do tego nas koleś tą łódką obwoził z lewej strony do prawej.. dowiózł nas potem na to miejsce gdzie jezioro się łączy z morzem i gdzie jest tak z 20 m półwyspu i gdzie stały restauracje z trzciny w których jedliśmy.... restauracje, które takie otwarte całe na palach dach i tyle... restauracje, które w środku miały hamaki porozwieszane... restauracje, z których z jednej strony był widok na lagunę.. a z drugiej na ocean.. w którym akurat były takie fale, że ja nie mogę...... auuuuuuuuuuuaaaaaaaaaaa.... więc jakbym miał nic nie robić w życiu.. to właśnie tam... hamak wiatr.. gorąco .. daszek z trzciny.... mango... palmy........... no po prostu raj..... do tego cała wycieczka, nasza wietnamska łódka, która trwała cały dzień (bo nas zostawiali na jednej czy drugiej wyspie na 1h albo 2h).. kosztowała 20 zł od osoby.. więc.. chyba najtańszy i najlepszy dzień............. aaaaaaaaaaaaaaauaaaaaaaaaaaa..byłem w raju choć nie da się opisać...........

meksyk acapulco zdjecia z podróży Meksyk - Acapulco

A potem.. potem wróciliśmy do Acapulco.. spędziliśmy tam jeszcze jeden dzień.. poszliśmy do jakiego muzeum Acapulco i czasów kolonialnych..... całkiem spoko sprawa.. a że niedziela to za darmo:)... potem plaża.. w takim innym miejscu co hoteli nie było... jako jedyni siedzieliśmy pod palmami bo reszta pod parasolami..a my oczywiście taniej.. bo za palmy nie trzeba płacić.. trochę się tylko zdziwiłem jak raz otworzyłem oczy i zobaczyłem 20 czy tam 30 m nad głowa.. 4 orzechy kokosowe.. i się trochę przestraszyłem..ale była jedna meksykanka i mówiła, że są jeszcze zielone i nie powinny nam na głowę spaść.. na szczęście nie spadły:)... dzień przeleciał.. potem autobus do Monterey.. 18 czy 20 h.... no i tyle

w Monterey to już byliśmy następnego dnia koło 15.. Ruben nam pokazał jakiś niby wypasiony wodospad.. no ale ok.. takie to nawet w Polsce widziałem.. więc żadna tam Niagara..ale był spoko wodospad.. a potem.. hmm.. śmieszna sprawa z tym Monterey.... bo to takie.. kurcze.. bez kitu to amerykańskie miasto.. bardziej amerykańskie niż meksykańskie.. ma te swoje 3 czy 8 milionów.. bo tam prawdy to się nie dowiesz.. ogromne 4 pasmowe ulice...McDonaldy.. Burgerkingi i inne takie.. zabudowa też taka amerykańska rozległa... ludzie tutaj też widać, że pieniądze to mają.. bo samochody .. też jak w Stanach... bez kitu... przypuszczam, że tak musi wyglądać Teksas.. może trochę biedniejszy... ale nie dużo.. na prawdę nie dużo..

Jeszce nie widziałem centrum Monterey.. to jutro... ale... super dużo się nie spodziewam.. a poza tym .. to i tak miasto robią przeogromne amerykańskie przedmieścia... śmieszna sprawa....

Dziś.. dziś jestem w Reinosie.. 200 km od Monterey... Ruben z braćmi i mamą jechali do Stanów na zakupy... to się zabrałem z nimi ale oni są w Stanach a ja nie mam wizy więc jestem w Meksyku...też śmieszna sprawa takie miasto z 400 tys ludzi... czyli powiedzmy jak Poznań... a centrum to ma.. hmm ryneczek i jedną alejkę niby deptak...hmmm jak troszkę większy Nowy Tomyśl.. nie dużo większy Nowy Tomyśl.... ale tak to już tu jednak jest to widzę w tych miastach...że one są za duże pod względem liczby ludzi w stosunku do tego co centrum pokazuje... nie wiem czy wiecie o co chodzi....

No i tak to sobie siedzę w Reinosie..przeszedłem centrum... teraz internet.. a zaraz się spotkam z Mario.. który jest z Torreon ale w Reinosie pracuje i dziś jedzie do Monterey.. i od dziś będę z nim i Rubenem podróżował... Japonki już nie ma.. dziś wyleciała... jutro przyjeżdżają 2 Irlandki... ogólnie jak nas ktoś spytał z jakiego kraju jesteśmy to jedna Irlandka powiedziała... ONZ.. no i takie narody zjednoczone jesteśmy.. i fajnie...

Nic lecę oglądać resztę w Reinosie..albo raczej nie chce więcej płacić na internet.. mówiąc o tym...

pozdrawiam..

meksyk acapulco zdjecia z podróży Meksyk - Acapulco