Peru: Lima - las - Paracas - Guano - Ceviche - Arequipas

Nie wszystko chmury co się szarzy

Witam

Dolecieliśmy, dolecieliśmy z Mają i już nawet gdzie nie gdzie dojechaliśmy i jest w sumie inaczej niż bym się spodziewał trochę. A to już pozytywne. A teraz po kolei choć dziś tak na początek bez rzeczy nadzwyczajnych, bez ładu i składu.

peru mapa Mapa naszej podróży

Nie wszystko chmury co się szarzy, bo pierwszego dnia w Limie niebo cale zachmurzone, a tak nas słońce spaliło ze dopiero dziś zaczynam powoli myśleć o zdjęciu bluzy z kapturem. Swoja droga to ludy pustyni wiedzą co robią chodząc w długich ciuchach. Ale nie wszystko chmury co się szarzy, bo także inne rzeczy nas pozaskakiwały.

Po pierwsze to 24h w Panamie w przerwie lotu. Dwa lata temu zjechaliśmy z Popielem pół Środkowej Ameryki (Belize, Gwatemala, Honduras) i człowiek mniej więcej myślał, że wie jak reszta wygląda. A tu zaskoczenie. Po pierwsze i podstawowe to, że w Panamie jest dużo spokojniej i bezpieczniej. I to na tyle, ze kierowcy ciężarówek z Panamy boja się jeździć po Gwatemali i Hondurasie. Ogólnie to podobno całkiem bogata Panama, amerykańska Costa Rica i biedna ale spokojna Nikaragua to miejsca całkiem całkiem. Gdzie nie ma problemu z tym, że samochody w nocy nie jeżdżą poza miastem bo kierowcy się boją. Dodając do tego, jak to w Ameryce Centralnej piękne plaże, dziwy natury, ciekawa zabudowa - Panama City to taka Hawana (z tego co mówią). Dużo starych budynków w stylu kolonialnym wymieszanych z klockami z komuny. OK i pomiędzy tym więcej wieżowców niż we wszystkich polskich miastach razem wziętych. Większość z nich przy plaży. Swoja droga panamska linia lotnicza w tym roku zakupiła i odebrała więcej Boeingów niż LOT ma łącznie. Tak że się trochę zdziwiłem. Oczywiście biedne dzielnice są i to zaraz przy centrum. Jednak biorąc wszystko pod uwagę to całkiem całkiem miejsce.

OK.. ale nie o Panamę się tu rozchodzi. Dotarliśmy do Limy. Przeeeeogromne miasto. I jak to przeogromne miasta - raczej nic ciekawego. Ale jednak, miasto zaraz przy plaży i choć plaża kamienista to surfujących Peruwiańczyków zatrzęsienie. Są tu tez dzielnice ogromne, w których się człowiek czuje jak w takiej przyjemniejszej Hiszpanii. Z jednej strony małe 1-piętrowe kolorowe budynki jak to w Ameryce Łacińskiej. Z drugiej wszędzie hałas, trąbienie taksówek, ale tez i muzyka i to już całkiem przyjemnie. W bogatszych dzielnicach - Milaflores - przy tym człowiek czuje się całkiem bezpiecznie. A więc mamy przyjemniejszą wersje Hiszpanii. No ale nie wszystko złoto co... jak wyjeżdżaliśmy to doczytaliśmy w gazecie, że niedaleko od naszego hostelu złapali po dwóch latach jakiegoś polityka. I była ogromna obława. W okol miasta 3 miliony ludzi mieszka w slumsach - czytaj w nieotynkowanych domach na wzgórzach. Ostatnio rząd im zaczął budować schody z góry na dół, żeby do pracy można dotrzeć i to jedyna dla nich pomoc. Eh niestety nic ciekawego dla tych ludzi. Ale tak to już jest w dużych miastach. Dlatego z nich uciekamy.

ameryka południowa peru zdjecia z podróży Peru

I uciekliśmy a tu.... a tu się okazuje, że za Lima ciaaaaagnie i ciągnie się autostrada przez... pustynie. Ja tu patrze na mapie, że droga idzie przy morzu. Ok po prawej morze po lewej pustynia. W sensie szare, górzyste, piaskowe widoki. I to się tak ciągnie... Czyli jednak nie wszystkie plaże świata są piękne. Co ciekawsze, na tych szarych terenach ludzie pobudowali domy. I te domy tak sobie stoją co 200 metrów, ale też się ciągną w głąb lądu na kilka kilometrów. Czyli mamy domy przy autostradzie na środku pustyni porozrzucane co kilkaset metrów. Nie było by w tym nic ciekawego gdyby nie fakt, że te domy po pierwsze są nie dokończone, po drugie tam w większości nikt nie mieszka. Od cholery niedokończonych domów. Okazuje się, że... ludzie robią małą inwazję na teren. Teren za darmo, muszą tylko zdobyć pozwolenie na budowę. A potem stawiają chatką i czekają aż wartość terenu wzrośnie.

ameryka południowa peru zdjecia z podróży Peru

I tak to sobie wygląda to Peru wzdłuż głównej autostrady - w sumie wszędzie i non stop domki i szarość ziemi.. Ale... pomiędzy tą szarzyzna zdarzają się perełki. Dotarliśmy do Las Paracas – zwane Galapagos dla biednych. Jak dla mnie może być i dla biednych... Niesamowita sprawa. Po pierwsze to kilka wysp. Takich na kilkaset metrów długich i szerokich na kilkadziesiąt. A na nich tyyyyyyyysiace ptaków i rządzące wszystkim lwy morskie. Ale tysiące ptaków to podstawa.. I to kormoranów, niby czapli, mew, pingwinów (jak dla mnie pomiędzy tym wszystkim to jak ptaki wyglądały), kondorów i innych z czerwonymi dziobami co nie znam. Stoją jeden obok drugiego i jeden na drugim. Dosłownie cale wyspy w ptakach... i w ich gównie... nazwijmy je z hiszpańska guano żeby było ładniej. Przy czym, nie zapomnijmy ze to peruwiańskie wyspy - czyli cale szare bez jednego drzewa!!! Tylko zwierzęta i guano. A skąd to a jak to. A bo to w zatoce jest po prostu zatrzęsienie ryb. I wszystkie te ptactwo, pingwiny, lwy maja tam raj. Nie pada nawet dzień w roku, ryb od cholery, człowiek im nie przychodzi, bo po co jak drzew nie ma. Tylko one jeden obok drugiego. No i guano... po które w sumie człowiek przychodzi i to od tysięcy lat, ale tylko raz na 5 lat, jak się guano nazbiera z pól metra to przychodzi zbiera i używa na polach, aby je użyźnić.

ameryka południowa peru zdjecia z podróży Peru

A jest co użyźniać, bo jak wiemy w okół szarość i raczej drzewa ani palmy nie zaznasz. Nawet w parku narodowym. Park narodowy nad oceanem spokojnym. Co tu dużo mówić. Brzmi pięknie. A to ta sama szara szarość bez jednego drzewa. Przy czym szarość łączy się z błękitem oceanu, czerwonymi piaskami, białymi piaskami, sola w ziemi i różowymi pelikanami itd itp. Ciekawe ale to już na zdjęciach. A no i tak dobry początek, niestety byliśmy spaleni przez słońce i tak naprawdę tych dni nad oceanem nie do końca użyliśmy jak należy.

ameryka południowa peru zdjecia z podróży Peru

I tak to opuszczaliśmy ocean. Zjedliśmy jeszcze Ceviche - czyli danie z surowych ryb, ośmiornic, krewetek i innych takich. I jest to zdecydowanie warte podkreślenia. Bo danie prze-najsmaczniejsze. Usieliśmy w miasteczku nad oceanem oglądając jak rybacy też używają tego raju z rybami, wywożąc 5 ciężarówek ryb dziennie. I wyjechaliśmy powoli już w stronę gór. Dotarliśmy do Arequipas. Śmieszne ładne miasto, całkiem spokojne na 2500 m.n.p.m. O mieście wiele pisać nie będę, bo co tu pisać o nawet pięknych zakonach, kamienicach czy palmach. Słowem jednak napisze o Peruwiańczykach. Choć to w następnym e-mailu. Jedziemy teraz w stronę granicy z Boliwia (Puno) potem już do kraju docelowego, a to pozwoli mi w pełni napisać o mieszkańcach obu krajów.

Do uslyszenia za kilka dni.