Honduras: Banany - Livingstone - La Ceibie - Copan - Krokodyle - Antigua

Republika bananowa

hej

no to .. dzisiaj krótko chyba... chyba...

no to dojechaliśmy do pierwszej i oryginalnej republiki bananowej... no i... no kurcze.. jest jak być powinno... przejeżdża się przez granice Gwatemali z Hondurasem i zaczynają się sady.. a w nich.. banany, banany, banany, banany, banany, banany, banany, banany, banany, kokosy, banany, banany, banany, banany, ananasy, ananasy, banany, banany, banany, banany, banany, anansy, banany, banany, agawa, banany, banany, banany... i tak aż do pierwszego miasta.. ciągnie się i ciągnie teren wykupiony przez Chiquite i Dole...

ameryka południowa honduras zdjecia z podróży Honduras

Jak jadą ciężarówki to tylko z napisami Dole.. ok może nie tylko ale sporo... w portach statki tych samych firm.. heh... no i w sumie.. w sumie to nie jest tu aż tak różowo.. tudzież zielono.. a dlaczego.. bo cholera... miasta to po prostu ruina.. byliśmy na północy.. północ cała była na początku XX wieku wykupiona przez firmy bananowe.. ale mimo wszystko jest to nadal niby najbogatszy rejon w kraju.. no i .. no i ruina.... ciężko tu nawet powiedzieć, że gdzieś tu jest centrum.. wszędzie rozpadające się chaty... ale tak na maxa... wszystko się zapada.. w każdym mieście jest niby zona viva - strefa żywa - czyli miejsce gdzie są imprezy.. byliśmy w La Ceibie w takim miejscu w środę i piątek ..La Ceiba jest niby centrum rozrywkowym kraju.. i samo miasto ma pewno z 500 tys... i pustki.. niby imprezują w czwartki i soboty... ale mimo wszystko.. było na tyle źle, że woleliśmy jechać taksówką.. a to się nie zdarza...

ameryka południowa honduras zdjecia z podróży Honduras

Nie tak kolorowo.. bo jak ostatnio kończyłem pisać to byliśmy w Livingstone i szedłem bawić się na ulicy na imprezach ludności Garifuna.. hmm.... zwinęliśmy się z Popielem o pierwszej bo jakoś było nie ciekawie.. ale w sensie nie interesująco ... trochę się jeszcze poszlajaliśmy, a za 20 min zobaczyliśmy jak od plaży gdzie były imprezy szły tłumy ludzi... okazało się, że jedna osoba została zastrzelona a dwie postrzelone.. heh... okazało się, że zdarzyło się to w tej miejscowości po raz pierwszy w historii.. i właściciele hostelu i wszyscy byli bardzo mocno wstrząśnięci... no ale mimo wszystko.. okazało się też,że osoba która strzelała była właścicielem kilku barów i hoteli...i pewno nie tylko.. wiadomo było kto strzelał i nawet go policja nie zatrzymała.. bo jak to powiedział Argentyńczyk właściciel hostelu był to jeba$# właściciel zatoki..

No no.. tak, że.. bez stresu ale się następnego dnia zwinęliśmy z rana bo jakoś nam się dalej na dniach Garifuna nie chciało przebywać... przypuszczam,że w wiosce jeżeli to rzeczywiście się stało po raz pierwszy to też nie mieli zbytniego święta.. tak,że... miasta i większe miejscowości należy omijać z daleka... bo po pierwsze nic ciekawego.. a po drugie nigdy nic nie wiadomo.. i tak też robimy.. jak centralna Ameryka to tylko ekoturystyka..

Wyjechaliśmy z La Ceiby... no i tu już zielono.. nie tylko od bananów.. ale i od dżungli Kajmanów itd... więc po kolei o przyjemnych rzeczach...

ameryka południowa honduras zdjecia z podróży Honduras

a więc.. najpierw pojechaliśmy na nocleg w lasodżungli.. kawałek od La Ceiby.. jest sobie hostel nad samym brzegiem rzeki.. a z jego tarasu widok na potok góry palmy.... na miejscu można sobie zamówić kajaki i spłynąć w dół rwącej rzeki albo przejść się po górach z przewodnikiem i dojść do jakiś wodospadów.. .. przewodnik pewno średnio potrzebny.. ale w sumie pokaże jak złapać mrówkę i zrobić sobie za jej pomocą szwy.. albo jakie rośliny trujące a jakie przed czym ratują.. tak, że w sumie bajer.. byliśmy tam z dzień ale że nam się z przewodnikiem niezbyt chciało to następnego dnia wyruszyliśmy sami trochę dalej.. i w sumie fajna wycieczka... najpierw godzina autobusem po wsiach.. potem 20km w ta i z powrotem na nogach po wsiach tutejszych.. po jakichś mokradłach.. wszędzie na lewo i prawo dziwne wygłodzone psy i krowy stojące razem z kurczakami pod palmami i mające na swoich grzbietach jakieś dziwne ptactwo.. tak,że fajnie.. tu raczej nikt cie nie zaatakuje więc i tym lepiej:)... a do tego.. jak doszliśmy do końca to było jezioro łączące się z morzem... a jak jezioro łączy się z morzem tudzież w sumie rzeka.. to zaraz są jakieś wypasione zwierzęta...

ameryka południowa honduras zdjecia z podróży Honduras

No i oprócz jakiś tam psów morskich itd... to widzieliśmy 3metrowego krokodyla o 5 metrów od nas... i cholera.. nie widziało się krokodyla dopóki się takiego nie zobaczy( ?!?!?! )... przecież to jest jak dinozaur.. zaraz się człowiek na środek łódki przesuwa i w cale nie jest pewny swego ... co za gnojki... do tego zwinne to .. sz... spytałem się tego co nas obwoził, czy to groźne.. mówił, że jak od 5 lat tu wozi to tylko dwie osoby zaatakowało .. ale to byli rybacy i lubili nurkować..... na pytanie czy przeżyli.. powiedział, że wiadomo, że zginęli bo znaleźli tylko resztki ich nóg... no... tak, że... poza tym.. poza tym.. żółwie, ptactwo.. małpy itd itp.. ogólnie dobrze wziąć na taka wycieczkę psa, którego mieliśmy na łódce przez przypadek.. bo wtedy małpy podchodzą blisko i się mu przyglądają.. apropos.. przewodnik też, że tak to krokodyle łódek nie atakują.. tylko, że jak ludzie przepływają z jeden strony na druga rzeki to za nimi płyną psy.. no te to czasami nie dopływają...;).. przewodnik w ogóle był udany.. mówił tak.. że po pierwsze to jest tam jakaś nutria tutaj..no pewno nie nutria ale coś takiego.. co się bawi z krokodylami tak, że się ganią z nimi w kółko a jak te się zmęczą to je gryzie w ogon.. ten im odrasta więc luz.. no ale mimo wszystko..chyba mówił o krokodylach już nie pamiętam.. ale na pewno.. a propos odrastających ogonów o jaszczurek itd.. to mówił ze w Hondurasie jak chcesz komuś dogadać.. jak gangsterzy sobie albo coś.. to mówią.... a co Ty myślisz, że twoje życie jest jak ogon:).. znowu o łowieniu ryb mówił, że.. z łowieniem ryb jest jak z rozkochiwaniem kobiet, trzeba mieć do tego cierpliwość... ;) i takich tam jeszcze tysiąc przypowieści.. czasami i przewodnik się uda... aa do tego nam powiedział, że malarii to raczej nie złapiemy tu.. co jest dobrą wiadomością.. szczególnie, że już słyszałem, że jakiś Amerykanin w Livingstone.. ją dorwał (złapał)...Livingstone było jakoś pechowe.. ale trzymetrowy krokodyl to trzymetrowy krokodyl..

ameryka południowa honduras zdjecia z podróży Honduras

No i chyba tyle.. bo nie ma co tam się rozpisywać...

Teraz jesteśmy w Copan.. czyli znowu na granicy z Gwatemalą.. o dziwo to miasteczko turystyczne jest bardzo baardzo ładne... jutro i pojutrze jakieś ruiny i takie tam.. potem Antigua i jezioro Atitlan w Gwatemali.. potem jeszcze pewno na kilka dni nad Pacyfik.. a potem już długa podróż przez Tikal z powrotem do Belize i Meksyku.. tak,że... .. że piszę.. pewno jak będziemy powoli z Gwatemali uciekać no może ciut wcześniej..