Burkina Faso: Wagadugu, Ouagadougu, Bobo-Diouglasso

Kultura pod pustynią

Sam wjazd z Ghany do Burkina Faso pozwala głębiej odetchnąć. Życie toczy się wolniej. Samochody toczą się wolniej. Mowa ludzi jest spokojniejsza i bardziej zrelaksowana. W Ghanie trzeba było się przyzwyczaić do wszystkiego szybkiego i głośnego. Czasami wydawało się, że jakaś para się kłoci, ale oni po prostu rozmawiali z werwą, po Ganijsku. W Burkina Faso jest inaczej. Język francuski tutaj chyba tak naprawdę pasuje. Bardziej miękki, niż angielski. Taki jak tutejsi ludzie.

Ouagadougu i Bobo-Diouglasso - same nazwy przyciągają. Jakby chciały powiedzieć przyjedzcie do nas, będzie dziwnie i interesująco. I tak też jest w tych dwóch największych miastach Burkina Faso. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to poranna kawa i francuskie bagietki. Od tego każdy tu zaczyna dzień. Każdy. Kafejki są na co drugim rogu. Jak kogoś nie stać na tę europejską (tę droższą), to taką samą kawę i rogaliki dostatnie na plastikowych krzesełkach. Czasami może przebiegnie kura pod krzesełkiem w kafejce w półtoramilionowym mieście. Nie zmienia to faktu, że od kawy i bagietek Ouaga zaczyna dzień.

afryka burkina faso zdjecia Burkina Faso

Jednak bagietki to tylko symbol francuskiego stylu. Trzeba przyznać, że w ten środek niczego, ten kraj na skraju pustyni, ten kraj co niby niczym się nie wyróżnia, naprawdę zachłysnął się kulturą. I dzięki temu ten kraj, gdzie prawie nic nie ma, gdzie windokręg jest praktycznie niezmienny, zdecydowanie oferuje więcej, niż inne sąsiednie. Nie ma tu morza. Nie ma tu zamków. Nie ma piramid. Dżungli prawie również nie ma. Jeziora w całym kraju są trzy. Tak naprawdę pustyni też tu trochę nie ma. Przynajmniej na tą chwilę, bo jeśli miejscowi mówią, żeby bać się Tuaregów i nie pchać na północ, to my mądrzejsi od miejscowych nie będziemy. W Burkina Faso z cudów natury mamy tylko taką, suchą sawannę. Czerwona ziemia, sporo wysuszonej trawy przyjmującej powoli kolor ziemi i trochę prawie suchych drzew porozrzucanych na widonkręgu. I taki krajobraz nam się ciągnie i ciągnie. W to wszystko wplecione chatki, od czasu do czasu osły, a raz na dwa dni przejedzie pan na wielbłądzie. Pewnie przyjechał w odwiedziny z pustyni. Chcieliśmy Afryki, jak z obrazków, to ja znaleźliśmy.

afryka burkina faso zdjecia Burkina Faso

Tym bardziej szokuje to, że w Burkina Faso ciężko się nudzić. Ouaga to przede wszystkim stolica afrykańskiego kina. I to stolica przez duże S. To do tego miasta na przednóżach Sahelu, co dwa lata zjeżdżają się wszystkie gwiazdy kontynentu. Wszyscy, co z kinem mają coś wspólnego od Kairu po Kapsztad. Szczerze mówiąc z chęcią bym sobie to zobaczył. Jakby nie było, będąc w Ouaga do kina poszliśmy. Francuskiego nie w ząb nie rozumiem, ale problemy na całym świecie takie same. Nasz film był o niewiernych mężach i ich cwanych żonach. Od taki Kac Vegas z Hollywood. W telewizji w filmach też podobne problemy. Oglądamy to trochę podśmiechując się. Ale co tam. Każdy ma swoje „M jak Miłość”.

Ale co ważne to kino tu w miarę żyje. W niedziele na każdym seansie prawie pełno. Panie ubrane w długie suknie. Panowie w koszulach pod krawatami. Na początku wygląda to trochę dystyngowanie. Ale jak się zacznie film, to cała sala śmieje się na całego! Cała sala prawie, że komentuje, wyśmiewa bohaterów. Buczy i się uśmiecha. A jednak jesteśmy w Afryce. A jednak żywo trzeba wszystko przeżyć. A co. I to nie tylko kino. W Ouaga mamy też Centrum Sztuki Francuskiej, które co tydzień coś organizuje - a to przemarsz kukieł po mieście, a to koncerty muzyki ulicznej. Centrum kultury zdecydowanie żyje. Żyją też bary z muzyką na żywo. Niby z muzyki na żywo bardziej znane jest Bobo-Diouglasso. I tam to codziennie grają Wagabundowie z pół afryki. Ale i Ouaga się znajdą grajkowie pukający w bębenki w barach dla turystów, a jak ktoś lepiej poszuka to usłyszy w tutejszych restauracjach grających bluesmanów, jazzmanów lub dotrze na odbywającą się pod gołym niebem reggae night. Kto by się spodziewał. Gdzieś pośrodku niczego.

afryka burkina faso zdjecia Burkina Faso

I to chyba główne odczucie w Burkina Faso. Kraj naprawdę wciąga. Ale wciągałby jeszcze bardziej, gdybyśmy znali francuski. Tak nasze rozmowy ograniczają się do kilku sprzedawców-przewodników, którzy po angielsku mówią. I kurcze najlepsze jest to, że i z nimi można fajne dyskusje przeprowadzić. I to tak zdecydowanie zdecydowanie. Popołudnia z Ouaga minęły na dyskusjach w ulubionym Solo na wszystkie tematy dotyczące Afryki zachodniej od historii plemion, przez muzykę, film, aż po problemy religijne. Rozmowy się nie kończą, a przy tym śmiechu sporo. Także lwów i piramid nie ma, a czas spędzamy idealnie. No nic trzeba nauczyć się francuskiego, poczekać, aż się Tuaregowie uspokoją i wrócić. Bo trzeba powiedzieć jasno: Burkina Faso jest spoko.

A na razie lecimy zobaczyć, co słychać z Beninie.

afryka burkina faso zdjecia Burkina Faso