Północny Mozambik: Nampula Cuamba Madimba

Espera tj. czekaj

Czekać to jest podstawowa rzecz, której się tu człowiek naprawdę uczy. Czekać zawsze. Czekać wszędzie. Czekać cierpliwie. W ostatnich 4 dniach przebyliśmy jakieś 300-500km. Odległość jaka nawet w Polsce przebywa się w 5 godzin. Tu to potrzeba 4 dni. To jest Afryka. Chcieliśmy to mamy.

afryka mozambik mapa Mapa naszej podróży

Kolej. Kasa biletowa otwarta tylko w godzinach 14-17. Przynajmniej w teorii. A bilety chce kupić cały pociąg ludzi. W praktyce ludzie w kolejce czekają już od 12-13. Czekają na skwarze. Nie można usiąść, gdyż kasę otwierają kolo wpół do trzeciej. Jednak już przed 14 przychodzi Pan i mówi ze w tej kolejce nie można siedzieć. Pałka pokazuje ze trzeba wstać. Bilety na pierwszą klasę w momencie otwarcia kasy są już wyprzedane. Życie. Zatem tak czy owak czekasz. Czekasz, aby kupić bilety na drugą klasę. Czekasz godzinę. Czekasz dłużej. Wiesz jedno, że nie będziesz czekał dłużej niż do 17. Choć to dobre. Bo choć nigdy nie wiesz czy kasę otworzą o 14:20 czy 14:30, to wiesz na pewno, że zamkną punkt o 17.

Bilet jest tylko na dzień kolejny. Jeżeli czasami nie pojedziesz pociągiem, da się bilet niby wymienić. Niby nie każdy o tym wie. Ale jak spytasz pani w mundurze, to mówi tak. Przyjdź o 13 i czekaj. To czekasz. Pani w mundurze zaprowadza cię na ławkę gdzie siedzą jej dwie koleżanki i kolega. Są w pracy. Tez czekają. W zasadzie nie wiadomo na co. Ale to ich praca. Czekają. Po prostu czekają. Jest skwar. I tak nie mają co robić. Na tej stacji są 2 pociągi, o 6 rano i 18 wieczorem. Resztę czasu siedzą i czekają. Jak czekasz z nimi to poproszą cię, żebyś kupił zimne picie. Albo jeszcze lepiej, dał pieniądze na to zimne picie. Jak kupisz to od razu się raźniej razem czeka. Pogadasz, uśmiechniesz się. Koło 14 przychodzi szef. Wszyscy siedzą i czekają dalej. Szef tobie napisze na bilecie - Bilet ważny na kolejny dzień. Sprawa załatwiona.

Pociąg odjeżdża o 6 rano. Trzeba być o 5, żeby znaleźć miejsce. Pociąg jedzie średnio z 20-30 na godzinę. Przez 10 godzin przebywa 200-300 km z Nambula do Cuamba. Pociąg jak nasze regionalne. Twarde siedzenia. Z dodatków tylko karaluchy na podłodze. Jędza resztki ciastek i jedzenia. A poza tym. Poza tym jedziesz 10 godzin. Lepiej jak nie pada. Bo się okna nie zamykają. Nie wszystkie. Jak pada to nie ma problemu. Wstajesz i jedziesz na stojąco. Po kilku godzinach nie robi problemu.

afryka mozambik podróż Mozambik - pociąg

Aby dostać się z Cuamba do Madimba (granica z Malawi) trzeba przebyć 110km czerwoną błotnistą drogą. Problem pojawia się w porze deszczowej. Nie wszyscy kierowcy decydują się na jazdę. Czasami się decydują, ale nie dojeżdżają. Gorzej jak jedziesz wieczorem. Możesz spać gdzieś w środku drogi. A tak naprawdę przez te 110km oprócz jednej osady gdzieś w środku to nie ma nic. Zatem jakby co to spisz w samochodzie wraz z innymi 4 osobami w rzędzie i czekasz do ranka. Na szczęście nie jechaliśmy wieczorem.

Mieliśmy jechać tym busem. Ale były dwa. Wsiedliśmy do drugiego. Kierowca kazał od razu wsiadać. Bo zaraz jedziemy. To wsiadamy. Pierwszy bus pojechał. W drugim brakowało 4 osób. 20 było. To czekamy 20 minut, 40, godzinę w ścisku w busie. Nikt się nie pojawił. Kierowcy nie opłacało się jechać. Na takich marżach tu pracują, że przy 20 osobach w 16 osobowym busie nie opłaca się jechać. Powiedział, że dziś jeszcze jedzie do Madimby ciężarówka podobna do Stara. Możemy jechać na pace. Na całym przewożonym bagażu. Jak nie to czekamy do nastopnego dnia. Czekamy.

afryka mozambik podróż Mozambik - transport

Następnego dnia o 6 rano okazuje się, że tym razem bus na 10 min przed odjazdem jest już zapełniony. I jak mówimy zapełniony. To znaczy, że nikt się nie zmieści. Trzeba czekać na następny. Dziś już więcej busów nie odjeżdża. Jest 6 rano. Ale każą czekać. Może nadarzy się jakaś okazja. Czekamy. O 8 rano jedzie tir. Wielki amerykański tir z nosem z przodu. Tylko, że taki z lat 70tych. Mówi, że może nas zabrać. Jechać tirem przyjemność. Pierwszy raz w życiu. Wskakujemy. I jedziemy. A jednak ten tir musi jechać tą błotnistą drogą. Do tego jest cały załadowany i przyczepa nie może się przechylać. Jedziemy 15-20 na godzinę. 110km przejeżdżamy w 8 godzin. 8 godzin siedzisz w tirze zsardynkowany (tutejszy czasownik oznaczający warunki jakie panują w środkach transportu) wraz z 9 innymi osobami. Droga się nie posuwa. Picia nie masz. Nie zdążyłeś nic zjeść od rana. Czytać nie można bo buja. Cały czas buja. Ale to jedyny transport na ten dzień możliwy. To jedziesz. Po 3 godzinie przechodzisz w fazę zen. Po prostu siedzisz i czekasz. Nie zwracasz uwagi na kilometry, skwar, zapach. Po prostu czekasz. To w końcu minie w końcu dotrzesz.

afryka mozambik podróż Mozambik

Po tym wszystkim jedzenie. Spotkasz miłego człowieka. Pytasz się gdzie jeść. Mówi chcesz jeść w restauracji czy jak w Afryce? Pytasz czy to co w Afryce to świeże. On mówi, że tam wszyscy jedzą. I dobre i świeże. No to sprawdźmy. Idziesz do trzech plastikowych stolików pod plandeką. Obok stoi grill. Na grillu smażą się, a bardziej praktycznie stoją w ogniu resztki z krowy, których w Europie się nie je. Ale trzy stoliki zajęte. Więc pewno dobre. Nie ma miejsca przy stolikach. Tylko ławeczka pod murem, szeroka jak sztacheta od płotu. Miły facet mówi siadaj. Czekaj, aż się zwolnią stoliki. Czekaj jak Afrykanin. To siadasz na sztachecie połową tyłka. Zamawiasz piwo i czekasz. Pani pyta co chcesz jeść. Mówisz kawał tego mięsa i frytki. Pani mówi oczywiście. Proszę bardzo. Uśmiecha się. Błąd podstawowy, jak byłeś głodny. Frytki będą. Ale najpierw trzeba obrać i pokroić. Czekasz. 2-3 godziny czekasz. Ale jest na co. Frytek takich to w Europie się już prawie nie pamięta jak smakują. A to co zrobili z tymi resztkami mięsa to czysta poezja.

Ambasada. Przychodzisz do ambasady Malawi. Chcesz uzyskać wizę. Czekasz najpierw bo był deszcz i pracownicy nie dotarli na czas. Po 1,5 godziny pracownicy docierają. Wpuszczają ciebie i inna grupę. Ta grupa idzie przed tobą. Czekasz. Wchodzisz ty. Otrzymujesz papiery do wypełnienia. Wypełniasz w 10 min. Wtedy pani urzędnik musi wyjść. Wraca po 20 minutach. Patrzy i każe podpisać. Podpisujesz. Pani urzędnik wychodzi na 30 min. Czekasz. Wraca. Mówi, że wiza będzie za 2 dni. Mówisz ze poczekasz. Liczy pieniądze. Mówi, że dolary nie takie. Że brudne. Nie precyzuje. W zasadzie to nie mają naklejek. Wizy nie będzie.

Hotel. Od czasu do czasu zatrzymujesz się w porządnym hotelu w Beira. Hotel przynajmniej był porządny jakieś 30 lat temu. Nazywa się Savoy. I pewno w swoim czasie swoją klasę miał. Teraz też jest ok. Wszystko wygląda ok. Są moskitiery. Nawet bez wielu dziur. Jest wiatrak. Nawet nie rzęzi. Jest nawet telewizor. Przy czym wracasz wieczorem. Włączasz światło. A się okazuje ze świetlówka nie może zaskoczyć. Stara się i stara. Ale tylko miga, nie może zaskoczyć. Idziesz do Pani i mówisz, że musisz mieć światło, bo o 4 wstajesz na autobus. Musisz mieć światło, aby się spakować. Pani mówi. Poczekaj, będzie działać. Ale jak. Jak nie działa to jak będzie działać później. Poczekaj, zobaczysz dziś się włączy, a o 4 będzie działać. Ale jak świetlówka się do rana naprawi. W końcu się poddajesz. Pani nie wytłumaczysz, że płaciłeś za hotel i chciałbyś światło. Czekasz. Po 20 min świetlówka zaskakuje na 4 min. Potem znowu skacze. Po kolejnych 2 minutach w całym mieście pada prąd. Nie widać totalnie nic. Tylko samochody przejeżdżające od czasu do czasu. Wtedy już wiesz, że nie ma się o co kłócić. Są większe problemy niż nasza świetlówka. A świetlówka.. o 4 rano działała bez zarzutów. Pewno wieczorem napięcie było za słabe to nie chciała zaskoczyć. Chyba..

afryka mozambik podróż Mozambik

Kolejny transport. Już jedziesz, już blisko. W pewnym momencie z powodu powodzi rozpadł się most. Jedziesz droga alternatywną. 2 godziny dłużej po wertepach. Czekasz. Po prostu czekasz. Internet - działa wolno. Czekasz. Szpital. Kolejka na 50 osób. Na szczęście można zapłacić i ją ominąć. Ale każda osoba stąd czeka. Cały dzień czeka.

Ale tak to tu jest. W zasadzie nie masz co się spodziewać, że jutro wydarzy się coś ciekawszego. Życie biednych ludzi, dziś, jutro, pojutrze jest takie samo. Zatem jak to pisał Kapuściński. Afryka to trwanie. To nie życie, to trwanie. I tak jest. Stąd tak naprawdę czy czekasz w pracy, szpitalu, środku transportu, czy też nie czekasz, to nie robi różnicy. Nie masz nic specjalnie bardziej ciekawego do robienia. Jutro cię nie zaskoczy. To czekasz. Afryka to czekanie. I tak jak w tym mailu. Nic ciekawego. Ale brniesz dalej. Czekasz. Może kiedyś. Czekasz.

I tak to spędziliśmy ostatnie dni w Mozambiku. Tak to dotarliśmy do Malawi. Do tego dopisałbym jeszcze dwie rzeczy.

Ludzie. Długo mi było ciężko określić ludzi w Mozambiku. Na pewno są młodzi. Cholernie młodzi. Tu kierowca ma 25 lat. Konduktor 17. Kierowca tira 19. Są młodzi. A młodość daje też trochę zwariowania. Zatem są bardziej rzutcy niż w starej Europie. Na początku nawet trochę się boisz. Trochę cię irytują. Ale jak ci raz do zdjęcia wyskoczy 2 facetów, którzy na środku skrzyżowania w drugim największym mieście zaczną robić pajacyk, bo to jedyne co ciekawego mogą dziś zrobić - pozować do zdjęcia. Jak ktoś pół krzykiem, pół śmiechem zaprowadzi cię do autobusów, po prostu aby pomóc. Jak jakiś 20latek ochrzani drugiego bo się opiera o ciebie w pociągu. Jak ktoś komuś każe krzykiem wstać, abyś miał gdzie usiąść, bo turystę się szanuje. Jak w zasadzie nikt ci złego nic nie zrobi. Tylko wszyscy krzyczą, strasznie głośno gadają i są trochę ruchliwi. To zaczynasz myśleć, że ci ludzie tu są całkiem przyjemni. Tylko po prostu trzeba się do tej ruchliwości przyzwyczaić.

afryka mozambik podróż Mozambik

Zwierzęta w Mozambiku. Na tych wszystkich polach, które widzieliśmy, a trochę ich było. Na tych wszystkich przestrzeniach w zasadzie brak krów, w zasadzie brak świń czy innych kóz. Nawet nie ma psów. Tylko kury. A to dlatego, że żadne z tych zwierząt nie przeżywają. Malaria i inne choróbska je dobijają. Nawet zwierzęta tych warunków nie są w stanie przetrwać. A jak ma aktywnie przetrwać je człowiek. Ciężko aktywnie. To czeka.

Heh.... no i powiedzmy, że to tyle z Mozambiku. Wyjeżdżając z Mozambiku trzeba było wskoczyć na rower, aby przejechać 2 km przez granice do Malawi. Jechaliśmy po ziemi niczyjej miedzy granicami, pomiędzy polami kukurydzy i dotarliśmy do Malawi. A to zupełnie inny kraj. Kraj dobrych ludzi. Mówią o sobie ciepłe serce Afryki. Ja się tu czuje jak w Kambodży czy Laosie. W kraju dobrych ludzi. Chyba się nam podoba.

afryka mozambik podróż Mozambik